Chciałyście równouprawnienia, to teraz nie oczekujcie kwiatów!

kwiaty na dzien kobiet

Jak to jest: czy feministce wypada oczekiwać życzeń i kwiatka na Dzień Kobiet? A nawet się z nich ucieszyć i grzecznie podziękować?

Sporo tu kwestii, które trzeba odsunąć na bok, żeby nie utonąć w dyskusji, toczącej się od dekad. Na przykład: czym jest współczesny feminizm (bo raczej nie jest dziś rozumiany jako dążenie do równych praw, skoro od jakichś pięciu lat moje studentki zgodnie odcinają się od miana feministek). Albo: czy modnie jest obchodzić Dzień Kobiet (bo przecież to święto z PRL-u, o przestarzałej ideologii, w dodatku te obciachowe goździki i rajstopy – chociaż nie, goździki chyba wróciły do mainstreamu).

Prawa prawom nierówne

W rozumowaniu „chcecie równych praw, to nie oczekujcie specjalnego traktowania z okazji Dnia Kobiet” jest błąd logiczny, na którego widok zawsze bardzo ciepło się uśmiecham. Ciepło, bo mnie samej udało się na nim – może nie polec, ale – potknąć się boleśnie, na własnym, wyczekanym egzaminie dyplomowym.

Otóż podczas mojej publicznej obrony padło prowokacyjne pytanie od profesor, specjalistki od praw kobiet. Było to pytanie o wskazanie konkretnego miejsca w polskim systemie prawnym, w którym to prawa kobiet są określone jako odmienne (i mniejsze) od praw mężczyzn. Podchwytliwość zaczepki polegała na tym, że w całej konstytucji, ani w rodzimym systemie legislacyjnym nie da się wskazać takiej treści…

Fakt ten uświadamiam sobie, nawet dziś, jedynie na poziomie wiedzy dość ogólnej i przekonań. Po prostu: prawnikiem nie jestem, ani też znawcą systemów prawnych. A na zgłębienie wszelkich przepisów, aby potwierdzić owe przekonania empirycznie, brak mi chęci i motywacji. Nie to jednak było ważne we wspomnianej sytuacji. W tamtej, stresującej chwili, dałam się nabrać jak dziecko, a na trop tego naprowadził mnie dopiero przewodniczący komisji w prywatnej rozmowie po egzaminie. Oto bowiem, pod wpływem nerwów i zaaferowania egzaminem, nie dostrzegłam prostego (celowego lub nie) zabiegu retorycznego, którego rozpoznawania na co dzień uczę przecież moich studentów i słuchaczy! Pani profesor sprytnie mianowicie zastosowała w swoim podchwytliwym pytaniu dwa różne znaczenia słowa „prawo” (łac. antanaklasis). Odnosząc się do wywodu o prawach grzecznościowych, poprosiła o ich wskazanie w systemie legislacji. A tego, jak się domyślacie, zrobić się nie da. „Prawa” grzecznościowe wynikają z kodeksu obyczajowego i społecznej umowy, które – choćby zostały spisane – to daleko im do formalności prawa karnego czy administracyjnego. Zupełnie inne jest też ich zastosowanie.

Prawa w ujęciu… prawnym

W każdym razie ta sama „zmyłka” występuje w odmawianiu „praw” do kwiatka kobietom, które ubiegają się o prawa równe z męskimi. Niestety, prawo to nie należy do kanonu obywatelskich, choć powinno.

Obowiązujący system prawny jest sprawą dość konkretną: spisaną, o formalnym charakterze, narzuconą wszystkim obywatelom pod groźbą sankcji. A mimo to, nadal, po wiekach walki o emancypację, mamy kłopoty z wyegzekwowaniem jego zapisów. Bo, jak wiadomo, język, a polski szczególnie, ma swoje meandry. To co zapisane, niesie z sobą też liczne warstwy znaczeniowe tego, co niezapisane. I mimo tak wysokiej standaryzacji języka, z jaką mamy do czynienia w socjolekcie prawnym, nadal pozostawia on pewne niejednoznaczności.

Prawa grzecznościowe

Skoro takie trudności napotykamy z jednoznacznością systemu formalnego, spisanego, ustandaryzowanego – czego można oczekiwać po systemie grzecznościowym? Jest on jeszcze trudniejszy do interpretacji, a nawet do przyswojenia. Jest to dla odmiany twór bardzo subtelny i efemeryczny. Nie tylko nie jest nam narzucany przy pomocy sankcji (chyba że weźmiemy pod uwagę sankcje społeczne, np. wykluczenie z danej grupy z powodu niestosownego zachowania). Trudno także o jego należytą kodyfikację, ponieważ opiera się w dużej mierze na społecznej umowie, czyli na tym, co uznajemy za stosowne i pożądane zachowanie, a co nie. A tu już, jak wiadomo, nawet w obrębie jednej grupy społecznej, zdania jej członków mogą się rozmijać. Na przykład mnie w określonych sytuacjach nie razi słowo „witam” na początku maila. A znam i takich przedstawicieli świata akademickiego, którzy moje stanowisko traktują jako nazbyt konserwatywne (bo „witam” uznają za zupełnie nieszkodliwe), jak i takich, którzy ignorują nadawców maili rozpoczynanych od „witam”.

Pod względem zróżnicowania system grzecznościowy co najmniej dorównuje legislacyjnemu. Inne mamy prawa grzecznościowe, stosowane wobec rówieśników, inne w rodzinie, jeszcze inne w dyplomacji. Inne są normy protokolarne, inne towarzyskie. Inaczej ujmuje kwestie uprzejmości etykieta międzynarodowa, inaczej ta historycznie wykształcona na gruncie polskim.

Polska specyfika

I tak, jedną z charakterystycznych cech polskiego systemu grzecznościowego jest uprzywilejowanie dwóch grup społecznych: osób starszych i kobiet właśnie. Od wieków to im właśnie należały okazywało się największe względy uprzejmościowe: szczególne wyrazy szacunku (na przykład na powitanie całowano rękę sędziwej matrony – i mężczyźni, i kobiety), precedencja (to kobiecie przedstawiano mężczyznę, a nie na odwrót) czy szczególna ochrona przed niedogodnościami (stąd ustępowanie miejsca w powozie, odprowadzanie pod drzwi domu czy zwyczaj niepalenia w kobiecym towarzystwie). To element naszej rodzimej tradycji i szerszej kultury, kształtowanej od wieków.

A jak się te grzecznościowe przywileje miały do praw obywatelskich – nie trzeba zapewne mówić. Przypomnę tylko, że zaledwie sto lat temu kobiety uzyskały pełnię praw obywatelskich. To znaczy: nie musiały już mieć opiekuna prawnego w postaci męża lub ojca, prosić go o zgodę na tymczasową zmianę miejsca zamieszkania. Od stu lat dopiero mogą też dysponować własnymi pieniędzmi, a sąd od takiego mniej więcej czasu musiał zacząć traktować ich zeznania na równi z zeznaniami dorosłych mężczyzn, a nie, jak wcześniej – na równi z opiniami osób nieletnich czy ubezwłasnowolnionych.

Kwestia świadomości

Ten nieco szerszy rzut oka na sprawę chyba wyjaśnia sprawę zależności przywilejów grzecznościowych i równych praw kobiet? Nie tylko z okazji Dnia Kobiet zresztą. „Chciałaś równouprawnienia, to masz”, realizowane w postaci demonstracyjnego lekceważenia okazji do wręczenia kwiatka to jak odmówienie seniorkom prawa do świętowania Dnia Babci. Bo przecież walczą o swoje kluby zainteresowań, uniwersytety trzeciego wieku i w ogóle o możliwość uczestnictwa w życiu społecznym na równi z młodymi.

Zresztą, powiedzmy sobie wprost. Tytułowe rozumowanie to najlepszy dowód niezrozumienia istoty uprzejmości i „praw” grzecznościowych. Uprzejme zachowanie z okazji Dnia Kobiet polega, tak jak w wypadku wszystkich świąt, na okazaniu dowodu pamięci, i niekoniecznie musi on być materialny. A nie na dostarczeniu kupionego naprędce goździka czy tulipana w odpowiedzi na pretensje czy żądania. Te ostatnie zresztą, gdyby się pojawiły, oczywiście także do zachowań z klasą nie należą.

Wręczać czy nie?

A to, czy kwiatka wręczymy, czy nie, zależy od nas (mężczyzn) samych oraz od tego, jakie są oczekiwania przedstawicielki płci pięknej, która zaprząta nam myśli i uwagę z tej okazji. Jeżeli znamy jej negatywne nastawienie do tego święta, uprzejmie wobec niej będzie pominąć je milczeniem. Z szacunku dla jej poglądów, nie z lenistwa. Jeżeli nie znamy opinii kobiety, postępujemy zgodnie z własnym sumieniem. Przy czym powszechność obchodów każe przypuszczać, że raczej, obdarowując symbolicznym kwiatkiem czy słodkościami z okazji Dnia Kobiet (częsta praktyka w biurach), spotkamy się z ciepłym przyjęciem.

Negatywnego nastawienia do otrzymanego upominku czy życzeń z okazji Dnia Kobiet, drogie Panie, absolutnie nie wypada wobec obdarowującego wyrażać. Z pewnością nasz pogląd na to święto jest sprawą prywatną. Ale uczestnictwo w celebracji świąt różnego rodzaju jest już w dużej mierze kwestią umiejętności społecznych. I – co tu dużo mówić – pewnej dojrzałości kultury osobistej, bo raczej trudno odpowiedź uśmiechem i wdzięcznością na bukiet kwiatów traktować w kategoriach niweczenia zdobyczy wieloletnich walk o prawa kobiet, prawda?

Please follow and like us:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Follow by Email
Facebook
Facebook
LinkedIn