Proszę założyć maseczkę!

Kiełbiewska o pandemii

Podobno mamy kolejny odwrót pandemii. Jako świadomi, odpowiedzialni i dorośli dbamy jednak o to, by środków osobistej ostrożności nie lekceważyć. A co zrobić, gdy lekceważą je inni? Na przykład noszenie maseczki? I jak to zrobić uprzejmie?

Środki ostrożności stosowane w czasie pandemii, nie od dziś budzą całą masę zastrzeżeń. Z jednej strony bijemy się z wątpliwościami: „dają coś te maseczki czy nie?” albo „czy płyny antybakteryjne działają też na wirusy?” lub „naprawdę warto rezygnować z windy?”. Z drugiej strony, gdy mamy już wyrobione zdanie na temat pandemii, bezpieczeństwa, możliwości uniknięcia zakażenia, dopadają nas dylematy natury społecznej i zwyczajnie ludzkiej. No bo: „wypada poprosić, żeby facet w kolejce za mną odsunął się na 1,5 metra czy nie?”, „Upominać innych w sprawie maseczek?” i „Co, jeśli ktoś już wyciągnie do mnie rękę??” – to tylko niektóre z pytań, na które w ostatnich czasach odpowiadam (na gruncie etykiety, nie: epidemiologii:). Podrzucam więc i Wam.

Narodowa debata o zdrowiu i bezpieczeństwie

Po trochu wszyscy udzielamy się w tej ogólnonarodowej dyskusji, albo przynajmniej niewielu z nas umie odpuścić. Gdy rozcieramy ręce marznąc przed wejściem do gabinetu lekarskiego, czekamy przed budynkiem poczty aż poprzedni klient zwolni dla nas miejsce albo stoimy w kolejce przed sklepem – trudno nie podjąć rękawicy. A ta może mieć postać niezobowiązującego small talk: „udusić się można w tych maseczkach” – uśmiecha się przepraszająco starsza pani uchylając swoją. Albo napastliwej manifestacji przekonań: „ta cała pandemia to g… prawda jest! To Putin (rząd/lewica/Unia/Bill Gates – wstawić właściwe) chce nas wykończyć tym zamknięciem w domu!”.

W pierwszym wypadku, śmiało, kontynuujmy rozmowę, jeżeli mamy ochotę. Najlepiej zmieniwszy uprzednio temat, bo wiele jest ciekawszych treści do small talks. W drugim wypadku – nawet mi się nie waż spojrzeć w kierunku mówiącego! Albo przepraszająco odbierz pilny telefon. Nie dlatego, że inicjator konwersacji opowiada bzdury lub że nie powinniśmy rozważyć jego punktu widzenia. Po to, żeby nie tracić energii na bezsensowne przekonywanie siebie nawzajem lub upewnianie w naszych przekonaniach. Za dużo dobrego mamy w zamian do zrobienia w tych trudnych czasach.

Walcz z wirusem, nie z człowiekiem

Na wszystkich nas jednak ciąży odpowiedzialność społeczna. Albo mówiąc wprost: tkwimy w tym wszystkim razem. A że nie mamy zbyt wielkiego wpływu na to, kiedy będzie można wreszcie porzucić maseczki, wzmożoną dezynfekcję i utrzymywanie dystansu, to nie ma specjalnego znaczenia, czy wierzymy w ich moc czy nie. Musimy się z nimi pogodzić.

Mamy jednak wpływ na to, co wspomniane środki ostrożności, a przede wszystkim cała pandemiczna sytuacja, robią z nami i naszym odnoszeniem się do innych ludzi. Chodzi o to, żeby pamiętać, że złym bohaterem tych czasów jest wirus, nie drugi człowiek, nie sąsiad i nie klient tego samego sklepu co my. Nie trzeba odnosić się do nich z wrogością i straszyć mandatami. A z pewnością warto dostrzec i zrozumieć własny stres i poczucie zagrożenia, które stoją za chęcią takich reakcji i ciągłym podminowaniem.

Mówiąc w skrócie: w sprawie pandemii i tak robimy, jak uważamy. Dbamy o siebie starannie lub ignorujemy obostrzenia, nakazy i zakazy, gdzie tylko się da. Przy wyborze tej drugiej opcji, warto realizować ją tak, żeby nie naruszać prawa innych do własnego zdania i stosowania własnych standardów troski o siebie i społeczeństwo. Różnica zdań na ten temat to powód lwiej części sprzeczek w kolejkach i przed sklepowymi drzwiami. I zmarnowanych okazji do przyjemnej rozmowy. Bo tak jak życie w społeczeństwie samo w sobie jest kompromisem – tak też powinniśmy go uwzględnić w kontaktach międzyludzkich w dobie pandemii.

Dla siebie, dla innych

Choć sami nie jesteśmy przekonani do konieczności dystansowania się – dbajmy o właściwą odległość. Szczególnie gdy w kolejce przed nami nerwowo przestępuje z nogi na nogę zalękniona staruszka. Raczej nie zwróci nam uwagi, ale odsunie się w bok tak daleko, jak tylko zdoła, nie budząc przypuszczeń, że wycofuje się z kolejki. Albo kompulsywnie będzie poprawiać swoją maseczkę, symbolicznie „odgradzając się” od otoczenia.

Nośmy więc te maski przynajmniej w zamkniętych przestrzeniach i wszędzie tam, gdzie są inni ludzie. Nie wiemy, jaki jest ich stan zdrowia, jaką historię doświadczeń ze sobą dźwigają. Zamiast narażać się na niezrozumiałe dla nas wybuchy złości i irytacji lub tłumaczyć się ze swojego zachowania, po prostu dostosujmy się. Utrzymujmy dystans, płaćmy bezdotykowo, korzystajmy ze środków dezynfekujących, nośmy maseczki. I nie wyśmiewajmy tego, że są osoby, które z tych czynności ochronnych uczyniły powtarzalny (zbyt często, według nas) rytuał. Przecież i tak nikt nie wie, kto z nas „ma rację”.

Jeżeli, odwrotnie, nie trzeba nas do tego namawiać: również nie czujmy się nieswojo odmawiając spotkań osobistych, nosząc z sobą całe opakowanie jednorazowych maseczek na zmianę i osobisty minipłyn do dezynfekcji. To nasze prawo dbania o siebie i swoich bliskich. I nasze własne, autorskie wykonanie. Nawet jeżeli narzucamy na własnym terenie (np. w sklepiku czy salonie) iście rytualny ceremoniał: przed wejściem nakładamy maseczkę, następnie przyłbicę, rękawiczki, dezynfekujemy ręce, potem stawiamy klienta pod lampą bakteriobójczą, a następnie osobiście pryskamy mu dłonie antybakteryjnym sprayem (tak, to z doświadczeń własnych). Mamy do tego prawo. Róbmy więc to wszystko w zgodzie ze swoimi przekonaniami, nie oglądając się na innych. Ale i nie nawracajmy nikogo siłowo.

Kontakt fizyczny

Głupio nam czasem w sytuacjach, które przed pandemią były naturalne, a teraz musimy ich unikać. Takich jak pocałunek czy podanie ręki. Mamy potrzebę wytłumaczenia się, a często mimo to czujemy się nieswojo. Co robić?

Witać się w miarę możliwości bezkontaktowo, ale za to z całą gamą zachowań towarzyszących. Z serdecznym uśmiechem, przyjaznym tonem głosu, głośno i wyraźnie akcentując: „dzień dobry”. Zamieńmy parę słów, wymieńmy uprzejmości. Możemy też zaznaczyć słownie: „Z uściskiem musimy chyba poczekać na lepsze czasy” lub „Ściskam cię, póki co, niestety na odległość”. Przywitanie z daleka można zaznaczyć skinieniem głowy lub pomachaniem dłonią (zza maseczek dużo gorzej nas słychać). Utrzymujmy kontakt wzrokowy. Uśmiechajmy się mimo maseczki na ustach – po oczach widać uśmiech równie wyraźnie! Krótko mówiąc: włóżmy tyle serdeczności i atencji w te bezkontaktowe wyrazy radości ze spotkania drugiego człowieka, aby nie miał wątpliwości, że tylko reżim sanitarny powstrzymuje nas przed silnym uściskiem dłoni. Albo praktykowanym wcześniej objęciem go i ucałowaniem.

Jeżeli jednak ktoś już wyciągnie do nas rękę – zgodnie z zasadami dobrego wychowania uściśnijmy ją, nie pozwólmy by wisiała bezwładnie w powietrzu. A potem niezwłocznie (ale tak, by rozmówcy nie rzuciło się to w oczy) umyjmy ręce lub zdezynfekujmy je. W całym tym reżimie sanitarnym chodzi przecież głównie o utrzymanie czystych rąk, bo to nimi dotykamy swego ciała, twarzy i nimi jemy. Choć zatem powinniśmy unikać kontaktu „skóra do skóry”, nie ma powodu, dla którego ślad takiego kontaktu byłby trudniej usuwalny z naszych dłoni niż ślady kontaktu z poręczami w autobusie, klamkami czy przyciskami windy.

Czy upominać innych?

Dobre wychowanie mówi, że dorosłym nie wypada zwracać uwagi. I wiecie co? Ponieważ to temat rzeka, a i powtarza mi się to „upominanie” ostatnio często życiu zawodowym i osobistym: będzie na ten temat osobny artykuł. Wypatrujcie w styczniu.

Tymczasem mamy sytuację dość wyjątkową i zwracanie uwagi tym, którzy ją lekceważą powinniśmy traktować jako pewien dopuszczalny wyjątek od zasad savoir-vivre’u. Dopuszczalny, bo nawet jeżeli nie zapewniający nam bezpieczeństwa mikrobiologicznego – podnoszący komfort dużej części społeczeństwa. A to niezwykle istotne w tych trudnych czasach, aby redukować stresy i napięcia, gdzie tylko się da.

Na mocy moich dobrych intencji udzielam zatem nam wszystkim rozgrzeszenia: zwracajmy sobie nawzajem uwagę na dbałość o zasady higieny (jeżeli mamy taką dużą potrzebę). Ale koniecznie: delikatnie, z empatią i sympatią, z życzliwością. I wtedy, kiedy rzeczywiście stoją one w sprzeczności z naszymi przekonaniami, a nie po to, „byle coś powiedzieć” lub by wykazać się lepszą znajomością przepisów. „Czy mógłby pan założyć maseczkę?”, „Poproszę jeszcze o zmianę rękawiczek”, „Miło się stoi, ale może odsuńmy się nieco od siebie w tych przedziwnych czasach” – nie powinny nikogo urazić. Najlepiej z uśmiechem, spokojnie, patrząc w oczy rozmówcy, choć wiem, że to bywa niełatwe. Ci, którzy mają przy sobie dziecko, zasłużyli na pewne ułatwienie. Można powiedzieć do malca dość głośno: „chodź, staniemy nieco dalej, bo musimy teraz bardzo dbać o to, żeby ten okropny wirus się nie rozprzestrzeniał”.

Bez względu na to, czy potrzebujcie wymówek i pretekstów, czy też dbanie o własne granice (w tym wypadku epidemiczno-higieniczne) przychodzi Wam bez trudu – dbajcie o siebie. Byle grzecznie!

Please follow and like us:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Follow by Email
Facebook
Facebook
LinkedIn