Biznesowy manikiur – a może odpoczynek?

biznesowy manicure

Uprzedzam lojalnie, że to artykuł raczej dla dziewczyn. Ale jeśli jesteś mężczyzną i pilnie potrzebujesz zaimponować swoją niszową jak na faceta wiedzą – śmiało, zapraszam!

Czas powiedzieć to sobie szczerze: nareszcie odpoczywamy! Od kompulsywnego dbania o paznokcie też. Przecież w home office nawet nas samych nie rażą brzydkie odpryski lakieru, nieopiłowane płytki czy ekspansywne skórki przy paznokciach. Nawet te z nas, które wcześniej czuły się nagie, wychodząc z domu bez pomalowanych paznokci, teraz tolerują je w wersji saute. Nałogowe nosicielki tipsów i hybryd przeszły na odwyk. Bezbarwna odżywka bywa wersją wyjściową, bo jakoś nagle zaczęłyśmy doceniać naturalne piękno własnej płytki. Być może po prostu pierwszy raz od dawna miałyśmy okazję się jej uważnie przyjrzeć;) Bez biznesowej otoczki.

Zaszalej!

Ale są i takie wśród nas, które odpoczynek od biznesowego manikiuru traktują w zupełnie innych kategoriach: wolności twórczej! No bo nareszcie można poszaleć. Choć z tego samego powodu co frakcja odwykowców: pracując z domu nie musimy podawać ręki nikomu znacznie wyżej w hierarchii umundurowania. Nie poczujemy się infantylnie w biznesowym otoczeniu  z kolorami tęczy na paznokciach, które miały tylko poprawić nam jesienny nastrój. Nawet podczas spotkań na szczycie nie pokazujemy rąk do kamerki (ewentualnie wdrażamy bardziej oszczędną wersję gestykulacji). Nie musimy też dopasowywać koloru malowania do dzisiejszego uniformu, bo przecież nie spędzimy w nim całego dnia, jak to bywało w czasach przed pandemią. Przyznaj się, ile minut po spotkaniu na Teamsach zajmie Ci wskoczenie z powrotem w wygodny home wear?:)

Cóż więc stoi na przeszkodzie, żeby nareszcie wypróbować najnowsze trendy paznokciowe? Brokaty wszelkiej maści, pyłki pigmentowe, holograficzne, magnetyczne… Jak ja znam te tęsknoty. Nie jest mi obca ta fascynacja;) A naklejki wodne, folie, biżuteria na paznokcie? Cyrkonie? Kolczyki (te paznokciowe oczywiście)? Smoky nails? Wzorki? Im bardziej szalone, tym lepiej. I tym dalej od biznesowego manikiuru. Może nawet paznokcie futerkowe albo bąbelkowe? Czemu nie? No dobra, te ostatnie dwa trendy to jednak naprawdę lepiej nie (wygooglowałaś je? To wiesz czemu). Ok, chcesz – wypróbuj, ale tylko wtedy, gdy nikogo nie ma w pobliżu. A nawet Ty sama zajęta jesteś spotkaniem na Zoomie.

I pomyśleć

…że jeszcze niedawno nasze zapracowane paznokcie objęte były dość ścisłym dress code’em. Oczywiście nie wszystkich nas. Jeżeli pracujesz akurat w branży kreatywnej albo beauty, to szalone paznokcie bywają Twoim portfolio. Jeśli jesteś artyst(k)ą, to (nie całkiem) biznesowy manikiur jest poważnym wsparciem artystycznego wizerunku. I może być tak, że to właśnie brokat, akryl i lakier świecący w ciemnościach stanowią w Twoim wypadku biznesowy manikiur.

W bardziej tradycyjnym biznesie paznokcie mają mniej do powiedzenia i powinny być stosunkowo minimalistycznym dodatkiem do naszej osobowości. Ani szponiasto długie, ani dramatycznie krótkie (obgryzione i postrzępione – nigdy, niech Cię ręka boska broni). Jeżeli pomalowane to raczej na tzw. klasyczne kolory: odcienie ziemi, nude lub czerwieni. Raczej nie błękity, fiolety i zielenie. Bez drobinek, bulionów, folii. Bez wystających ozdób, zahaczających o wszystko lub utrudniających pracę (jeżeli nie możesz własnoręcznie zapiąć guzika od spodni lub koszuli to znaczy, że już tę granicę przekroczyłaś), bez efektów specjalnych w postaci holograficznych naklejek, neonowych wzorków albo tęczowego przekroju barw. I w „łagodnych” kształtach, jak migdał czy zaokrąglony prostokąt. Choć dobrze by było, aby kształtem opiłowania paznokcie podkreślały długość i smukłość palców, to jednak powinnyśmy unikać paznokci typu stiletto czy coffin.

Nie ważne gdzie…

Tak naprawdę, uniwersalne słowo-klucz to: schludność i (powinien trafić tu jeszcze „dobry smak”, ale ten jest niezwykle trudno zdefiniować, więc może przynajmniej:) umiar. Biznesowy manikiur na czasy przed i po pandemii powinien być staranny i dyskretny. Paznokcie mają być przede wszystkim zadbane na podstawowym poziomie (i to akurat dotyczy tak kobiet, jak i mężczyzn): opiłowane, równe, o zdrowej płytce. Jeżeli pomalowane, to lakierem dobrej jakości, nie zostawiającym smug czy nierówności. Bez odciśniętych wzorków z poduszki czy policzka. Ale i bez odprysków, ukruszeń czy odrostów (przeterminowana hybryda albo tipsy – brrr).

Większość z nas ma słusznie wpojone przekonanie, że „zadbane dłonie i paznokcie to wizytówka eleganckiej kobiety”. Ale to „zadbanie” nie musi być ostentacyjne. I nie wymaga cotygodniowych wizyt u manikiurzystki. Nie wymaga też nauki skomplikowanych przyrządów. Tak jak istnieje make-up no make-up, tak i manikiur może być niewidoczny dla niewprawnego oka (np. japoński lub ekologiczny). Dobrze jest też mierzyć siły na zamiary, czyli nie porywać się na samodzielne przedłużanie czy zdobienie paznokci, jeżeli nie mamy na ten temat pojęcia. Korzystać z usług specjalistów i z produktów o sprawdzonej jakości (i to wcale nie znaczy: „z wyższej półki cenowej”). I wreszcie – warto pamiętać, że biznesowy manikiur to nie do końca element naszego służbowego uniformu. Wcale nie wymaga niebotycznych standardów, jak codziennie nowy kolor lub „nie pokażę się w biurze bez zrobionych paznokci”.

I mały haczyk na czasy pandemiczne: wszystko co napisałam o nieistotności biznesowego manikiuru w pierwszych dwóch akapitach unieważnia posiadanie komputera określonej, czteroliterowej marki. Ja taki mam. Kamera umieszczona poniżej linii ekranu oznacza tylko jedno: Twoje paznokcie zagrają pierwszą rolę na każdym confcallu. Nawet gdy jedynie wciskasz ikonkę głośnika albo skrót pełnego ekranu.

A zdjęcie moje. Żeby nie być gołosłowną i żebyście widziały, jak wygląda mój własny domowy “biznesowy manikiur”, gdy piszę ten artykuł

Please follow and like us:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Follow by Email
Facebook
Facebook
LinkedIn