Nie pomaga cień palmowych liści, lazurowa woda w basenie ani chłodzący napój z palemką? Nie martw się, wszyscy to czujemy. Są takie dni, gdy tropikalny klimat zagląda i w nasze rejony.
„Woalka chroniła ją od wiatru, kareta od deszczu, sobole od zimna, parasolka i rękawiczki od słońca. I tak żyła z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, wyższa od ludzi, a nawet nad prawa natury”.
Super miała, prawda? A może nie? Może zmienność pogody daje Ci dużo radości i miłą odmianę? I dlatego właśnie mieszkasz wciąż w kraju, który żongluje aż pięcioma porami roku, mimo że słoneczne riwiery lub wietrzne wrzosowiska są dziś w zasięgu byle lotu za drobne? W każdym razie, skoro to czytasz, to przynajmniej chwilowo dzielisz ze mną upał. A ja podzielę się z Tobą kilkoma radami na gorące dni, w zgodzie z towarzyskim obyciem, aby zachować elegancję i kulturę mimo upałów. Skupmy się, proszę, na życiu miejskim, najbliższym mi w tej chwili. Czyli na sytuacji, gdy praca marzeń nie wypuszcza nas z betonowej dżungli, lub wakacje marzeń jeszcze nie nadeszły.
Ubiór
Nie będę doradzać, jak się ubierać, bo się na tym nie znam. Wiem jednak, że bawełna i tego typu naturalne tkaniny (po więcej wieści na ich temat odsyłam do Joanny Glogazy) pozwalają ciału lepiej oddychać i mniej się pocić. A to ważne i dla nas, i dla otoczenia.
Kwestia ubierania się stosownie do okazji to temat rzeka i będzie jeszcze okazja go poruszyć. Na pewno warto jednak pamiętać o podstawowych zasadach ubierania się w miejscach szczególnych. Takim jest na przykład biuro, gdzie nadal nie wypada nosić odkrytych sandałów (mimo starannego pedicure), głębokich dekoltów czy superkrótkich szortów. Kwestia stosowności i elegancji, także w upały. Szczególnie, gdy mamy stały kontakt z klientami firmy, warto dbać o stosowny, elegancki uniform. Zresztą, nie przesadzajmy, klimatyzacja w biurach (a nawet marketach) i u nas stała się standardem, nie luksusem. O tym, że wszelkiego typu spotkania w celach zawodowych nie są właściwym miejscem na prezentację nowych sukienek bez ramiączek i zdobionych techniką 3D akrylowych paznokci, nie muszę pisać, prawda?
Innym z takich miejsc szczególnych są świątynie dowolnego wyznania, gdzie zawsze należy okazać szacunek ubiorem. Albo miejsca pamięci narodowej (nie tylko własnego narodu). Żenujące zdjęcia (tak chętnie wytykane celebrytkom przez portale plotkarskie) na przykład pod pomnikiem poległych w sukience z wycięciami na brzuchu i ramionach albo przezroczystym topie są nie do przyjęcia, nawet w lato stulecia. I nawet, gdy nie jesteśmy osobą publiczną. Szorty odsłaniające pośladki też się nie nadają.
W ogóle w zwykłym rytmie miejskim nie epatujemy zbytnim negliżem, choćbyśmy byli zniewalającej urody. Czyli brak koszulki, dekolt sięgający pępka (i spodenki, których nogawki w zasadzie również sięgają pępka) na pewno nie przyczynią się do budowania naszego wizerunku człowieka z klasą.
Higiena
Trochę mi wstyd o tym pisać, więc nie będę. Wyjaśnię tylko, że na myśli mam tutaj wodę, mydło i antyperspirant, więcej zwykle nie trzeba. Aha, jeszcze szczoteczka i pasta do zębów, z takich niezbędności.
Jedzenie
Dobrze jest zrezygnować w upalne dni z jedzenia bardzo gorącego i bardzo pikantnego. To pierwsze dodatkowo podniesie nam temperaturę i zwiększy pocenie. A to drugie – pewnie wiecie, o czym mówię, jeżeli kiedykolwiek zdarzyło Wam się jechać w środku lata zatłoczonym autobusem.
Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze ludzie jedli po to by zaspokoić głód (a nie, by się polansować, spożytkować jakoś popołudnie, albo przetestować dania w nowym, modnym lokalu), mieli podobno cudowny zwyczaj dopasowywania diety do klimatu i pogody. Resztki tego atawizmu możemy zaobserwować dziś podczas podróży. Na przykład w bogatej w warzywa i owoce diecie mieszkańców południa, albo obfitujących w tłuste ryby posiłkach ludzi Północy.
Generalnie w upały warto jeść często, lżej niż zazwyczaj i dużo warzyw i owoców. Po pierwsze zawierają one dużo wody, co zmniejsza dolegliwości związane z gorącem. A po drugie: sprawiają, że nawet naturalny zapach spoconego ciała jest przyjemniejszy dla otoczenia. Z tegoż względu proponuję mocno się zastanowić przed spożyciem śniadania bogatego w czosnek, imbir i cebulę (no wiem, ja też tęsknię za szakszuką) w dni, gdy słońce ustawia piekarnik na 30 stopni.
Napoje
Jasne, że piwko dobrze chłodzi. Podobnie jak (to przecież zupełnie co innego!) oszroniony kieliszek nadal modnego prosecco. Tylko pamiętajmy, że oba te napoje mają też skutki uboczne, prócz chłodzenia. Podpowiedź: zapach, szum w głowie, bąbelki w brzuchu. Jedna rzecz, to jak nasz własny organizm reaguje na tego typu napoje. A inna: to, że picie alkoholu w pewnych sytuacjach jest nieeleganckie (gdy jesteśmy mężczyzną, a towarzyszka nie pije lub gdy jemy lunch z niepojącym klientem), a w niektórych nawet nielegalne (publicznie, w czasie trwania godzin pracy).
Zdecydowanie wskazana i pozbawiona negatywnych konotacji jest woda i jej noszenie przy sobie mocno się u nas ostatnimi laty rozpowszechniło, wzorem zachodnich cywilizacji. Warto jednak mieć na uwadze, że nie wszędzie wypada ją popijać. Na przykład zdecydowanie nie w kościele, ani w trakcie indywidualnej rozmowy z dyrektorem. Czy też podczas prelekcji szacownego profesora, który sobie tego nie życzy. Ja pozwalam studentom na posiadanie i picie wody w czasie wykładów, ale w trakcie angażujących warsztatów – już nie. Uważam, że w takich sytuacjach jest to zwyczaj rozpraszający, wybijający z rytmu całą grupę, a poza tym wszyscy jesteśmy dorośli i dajemy radę wytrzymać bez picia kilkadziesiąt minut, do przerwy.
Kiedy to ja jestem uczestnikiem szkoleń, seminariów i warsztatów, całkowicie akceptuję to, że prowadzący często sięga po wodę. Bo wiem, jak to jest, mówić przez kilka godzin bez przerwy. Zawsze jednak dbam o to, by pić w miarę możliwości dyskretnie, najchętniej wykorzystując czas, gdy słuchacze zajęci są pracą indywidualną lub w grupach. Ewentualnie lekko się odwracam, tak, żeby moje zaspokajanie pragnienia nie stało się elementem show, bo nie po to tam jestem.
Woda nie do picia
Kiedy napiszę: „woda termalna”, przypuszczam, że większość pań będzie wiedziała, o co chodzi. Na potrzeby panów wyjaśniam: można zaopatrzyć się w wodę w sprayu na potrzeby takich właśnie upałów jak dziś i w razie potrzeby chłodzić się nią. Najlepiej, jeżeli jest to zwykła woda, czyli pozbawiona zapachu (a tak, są też „mgiełki” nazywane wodą, ale więcej mające cech wody toaletowej niż zwykłej). W każdym razie, korzystając z takich specyfików, robimy to tak, jak przy wszelkich zabiegach higieniczno-pielęgnacyjnych: na osobności, a najlepiej w łazience. To także dobre miejsce na odświeżające przemycie wodą twarzy lub rąk, nie wspominając o innych częściach ciała. Nie mam nic przeciwko nawilżanym chusteczkom (choć kojarzą mi się z niemowlętami), ale błagam, nie na ławce w parku, nie w kolejowej poczekalni, ani w przedsionku marketu.
W niezbyt dobrym guście jest polewanie się wodą z noszonej z sobą butelki (panowie, bo nie znam pań, czyniących to w mieście). I mówimy oczywiście o sytuacjach miejskich, nie na przykład festiwalowych czy typowo wakacyjnych, choć umiar wszędzie się przydaje. Tak samo nie wypada paradować w przemoczonych, przylegających do ciała ubraniach, albo wskakiwać do miejskiego brodzika czy fontanny. Zakładam, że to jest zasadniczo jasne, ale wiadomo, upał może nieźle namieszać w głowie.
Wynalazki
Widzieliście wycieczki Azjatów z podręcznymi wentylatorkami w dłoniach? Albo panie, całkiem europejskie z wyglądu, z ozdobnymi wachlarzami w dłoniach? Lub z wyjętymi żywcem z epoki wiktoriańskiej koronkowymi parasolkami przeciwsłonecznymi? W wersji bardziej przaśnej zdarzają się czapki zanurzone w pobliskiej fontannie albo takież chustki zarzucone na głowę. Upały doprowadzają niektórych do takiej desperacji, że chwytają się wszystkiego, byle się ochłodzić. Najlepiej jednak dla człowieka obytego w świecie i wśród ludzi, jest znosić niedogodności upalnego lata tak samo jak wszelkie inne – z klasą. A więc ze spokojem i bez nadmiernego okazywania frustracji czy złości. A przy tym bez narażania się na śmieszność. O ile wiatraczki mogą jeszcze bawić, to wachlarze i koronkowe parasolki mogą narażać ich użytkowniczki na złośliwe docinki, a mokre części garderoby – obrzydzać. A przecież chodzi nam także o pewną elegancję, osobistą kulturę mimo upałów.
A w ogóle to dobre obyczaje są w zakresie upałów zaskakująco zgodne z radami zdrowotnymi: najlepiej jest unikać (jeżeli tylko możemy) wychodzenia w największy upał i zadbać o swój komfort i odpowiednią temperaturę otoczenia. Na szczęście większość z nas pracuje w miejscach, gdzie temperatura jest znośniejsza niż pod gołym niebem, nawet bez klimatyzacji. A wszelkie sprawy towarzyskie, sporty i niezbędne sprawunki lepiej zostawić na czas wieczornego ochłodzenia lub załatwić wczesnym rankiem.
Powodzenia!