„Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem” to w tym wypadku niezła pułapka. Rozgrzesza, uspokaja, pozwala „potraktować się z wyrozumiałością”. A nie powinno.
Bo: czy na pewno WSZYSTKO? I dla KAŻDEGO? Gdzie leży granica umiaru? I kto o niej decyduje?
Nie czepiam się wcale tej odwiecznej prawdy. Czepiam się nas – ludzi. Ani samego picia, ani karnawału, ani okazji. Picie alkoholu nie jest niekulturalne. A co jest?
- „Kobiecie nie wypada pić”. MIT. Bo jak to było z tym „wszystko dla ludzi”? Kobieta też człowiek, więc „nie wypada” jej, jak wszystkim: pić za dużo, bez umiaru, w nieestetyczny sposób, w nieciekawym towarzystwie albo podłej jakości trunków. Nie ma zaś przeciwwskazań obyczajowych do wypicia lampki (lub trzech) wina czy szklanki (kilku) piwa. A nawet! wódki, o ile jest (kobieta, nie wódka) pełnoletnia, jeżeli sprzyjają temu okoliczności i własna wola (picie „bo wszyscy piją” będzie raczej z kategorii braku woli). W ogóle kwestia okazji i kontekstu jest w piciu alkoholu kluczowa i dość dobrze rozgranicza to, co wypada, a co nie: na przykład domówka z bliższymi i dalszymi znajomymi to zgoła odmienna sytuacja od „służbowej wigilii. Co nie znaczy, że na tej pierwszej jest przyzwolenie na picie bez umiary, klasy i estetyki.
- „Są alkohole bardziej i mniej eleganckie”. FAKT/MIT. Do pewnych okazji etykietalnie dopasowane są określone typy alkoholi, na przykład do gratulacji czy powinszowań. A i wówczas bardziej eleganckie będzie wzniesienie kieliszka szampana niż wina musującego. Na eleganckiej kolacji lampka wina lepiej wpasuje się w atmosferę wieczoru niż kufel piwa. Ale już w ludowej karczmie – niekoniecznie. Jeżeli zaś chodzi o samo spożywanie, to zależy od człowieka: są osoby, które potrafią z większą klasą pić piwo z dyskontu niż inne – limitowanego Dom Perignona. A kiedy przeholowujemy z ilością – będzie to równie niestosowne, cokolwiek pijemy. Ani bardziej dystyngowane, ani eleganckie, ani bardziej wyrafinowane.
- „Niech ktoś ci poleje”. FAKT. Mężczyzna nalewa kobiecie, gospodarz – gościom. W restauracji nalewa kelner lub gospodarz spotkania, gdy obsługi kelnerskiej nie ma. Przed nalaniem pytamy o zgodę, jeżeli jej nie ma – szanujemy to. A kiedy rezygnujemy z picia alkoholu, nie demonstrujemy tego obracaniem kieliszka do góry dnem.
- „Nie pozwól towarzyszowi pić samemu”. FAKT. Szczególnie w etykiecie biznesu niemile widziane jest uchylanie się od towarzyszenia drugiej osobie w spożywaniu alkoholu, gdy jest nas tylko dwoje/dwóch – szczególnie, jeżeli ten drugi/ta druga jest naszym szefem lub klientem. I nie ma to związku z przaśną kategorią porzekadeł „kto nie pije, ten…”. Jeżeli pić nie chcemy, a chcemy zachować się z klasą – alkohol zamawiamy/pozwalamy nalać kelnerowi i symbolicznie zbliżamy kieliszek do ust.
- „Po pijaku się nie liczy”. MIT. Co było na imprezie, wcale nie zostaje na imprezie. Wręcz przeciwnie: bardzo skutecznie opinia zdobyta podczas alkoholowych „wyskoków” podąży za nami i długo nie będzie chciała się odczepić. Jeżeli po alkoholu zdarzyło nam się niestosowne zachowanie, przepraszamy – już po wytrzeźwieniu i wydobrzeniu – wszystkich jego „beneficjentów”. Nie udajemy, że nic się nie stało. Nie tłumaczymy sobie, że inni pewnie też nie pamiętają. Nie usprawiedliwimy się, że to przecież pępkowe/kawalerski/karnawał/kolega z wojska. Podchodzimy do sprawy z honorem i notujemy w głowie, że następnym razem kontrolujemy się, albo wychodzimy z imprezy dwa drinki wcześniej.
- „Pić zaczyna gospodarz”. FAKT. Tradycyjnie znakiem do rozpoczęcia spożywania alkoholu był pierwszy toast wzniesiony przez gospodarza. Dziś spotkania bywają dużo mniej formalne, a toasty coraz rzadsze. Nadal jednak w dobrym tonie jest wstrzymanie się z rozpoczęciem konsumpcji alkoholu do chwili kiedy sam gospodarz nie zacznie tego robić lub nie zachęci gości, jeżeli sam nie pije.
- „Ze mną się nie napijesz?!” FAKT. Czyli: „Jak mówię, że nie piję, to nie piję”. To już nasz topos narodowy: gdy ktoś to magiczne zdanie wypowie, to nie ma siły, niczym na mocy pradawnego prawa wypić trzeba. A figa! Jeżeli ktoś mówi „nie”, oznacza to „nie” i należy to respektować. Niewybaczalnym faux pas są natomiast wielokrotne namowy, albo napełnianie kieliszka mimo odmowy. O tym, jak delikatna to materia, wiedzą na przykład Anglicy i Skandynawowie. Co oznacza, że odmowne krygowanie się nie przejdzie. Jeśli odmawiamy, to nie tylko nie spotkamy się z żarliwym i wielokrotnym ponawianiem poczęstunku, ale najprawdopodobniej zostaniemy z premedytacją pominięci przy następnej kolejce częstowania.
- „Piwo to nie alkohol”. MIT. I to jeszcze jaki! O mocnej woni, silnie uderzający do głowy w wypadku przeholowania, wywołujący dość łatwy do zaobserwowania efekt wzmożonej pracy nerek… W dodatku silnie powiązany z kulturą knajpianą, dość swobodnymi obyczajami i łatwą dostępnością z racji ceny. To wszystko sprawia, że piwo nie cieszy się opinią najelegantszego z trunków, a zasady jego kulturalnego spożywania jakoś łatwo się zacierają w świadomości niektórych gentlemanów.
- „Jak wódka, to do dna!” FAKT. Jest to zresztą jedyny napój, którego wypicie na jeden raz mieści się w dobrych obyczajach. Wszystkie inne płyny savoir-vivre zaleca wypijać po łyczku, powoli i bez łapczywości. Przy okazji rozkładając podaż alkoholu w czasie.
- „Dobrze wychowany człowiek zna się na winie”. MIT. Choć niegdyś, gdy częściej bywaliśmy gospodarzami – dogłębna znajomość tego, co serwujemy gościom była niewątpliwie w dobrym tonie. Ale od czasu dwudziestolecia międzywojennego zaczęliśmy przenosić nasze życie towarzyskie do różnych lokali. Płacić za produkty, potrawy, oprawę. Za obsługę. Za umiejętności i znajomość alkoholi tejże obsługi także. Outsource’ujemy naszą gościnność, czemu więc nie wiedzę? Na winach znać się nie musimy i nie jest żadnym wstydem przyznawanie się do tego, ani poleganie na cudzej opinii. Choć – jak każda dogłębna wiedza na dowolny temat jest u ludzi obytych pożądana. A w parze z umiejętnością atrakcyjnego jej przekazania – bardzo podnosi naszą wartość towarzyską.
- „Toast można wznieść czymkolwiek”. MIT. W zasadzie to, zależnie od okazji i umowy towarzyskiej – pewnie, można wznieść go nawet czerwonym barszczem albo smoothie. Ale według klasycznych zasad savoir-vivre’u toast wznosimy wyłącznie szampanem, ewentualnie winem (musującym albo czerwonym – szczególnie przy kolejnych toastach na tym samym przyjęciu). Wznoszenie go wódką czy drinkami to nasza rodzima tradycja, niekoniecznie zgodna z wymogami elegancji. Bo toast to wcale nie siarczyste „stuknięcie się” kieliszkami z okrzykiem „na zdrowie!”. Jego wznoszeniu towarzyszy krótka przemowa o ściśle określonych ramach i wznoszona przez określoną osobę. Na znak jego podjęcia nieznacznie wznosimy kieliszek, a następnie upijamy jeden łyk alkoholu. Chyba że toast dotyczy naszej osoby – wówczas poprzestajemy na uniesieniu, „za swoje zdrowie” nie pijemy.
Please follow and like us:
Jeżeli chodzi o dobre maniery i savoir vivre to polecam zajrzeć na tego bloga, bo autor dość fajnie opisuje https://facetembyc.pl/