I nie, nie chodzi o to, by na kilometr „śmierdzieć forsą”.
Gdyby zdarzało Wam się, tak jak mi się czasem zdarza, obcować z literaturą dość niskich lotów, z pewnością kojarzylibyście grafomański w swej dosłowności zabieg nadawania głębi postaciom. Oto kobieta z klasą zawsze będzie roztaczać wokół siebie „ledwie wyczuwalny, delikatny zapach drogich perfum”. Wokół dziewczyny z pospólstwa zaś niezmiennie unosi się „duszący zapach tanich perfum”.
Tak się składa, że perfumy towarzyszą nam co najmniej od czasów wielkich starożytnych cywilizacji. I już wtedy doceniano ich rolę… perswazyjną. Zapach ma na nas ogromny wpływ. Niektóre wonie kojarzą nam się dobrze, z kimś bliskim, lubianym, inne odpychają przez sam fakt powiązania z nielubianą osobą. To znaczy, że już na wstępie czyjś zapach może działać na jego korzyść lub przeciwnie – utrudniać porozumienie między dwiema osobami. I to mimo że większość z nas nawet sobie tego nie uświadomi.
Różnego rodzaju zapachowych kosmetyków używamy dziś wszyscy, bez względu na płeć, stopień próżności czy zamożności. Poznajcie kilka zasad dotyczących kultury zapachu, którymi warto się kierować, tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym:
- Perfumy nie są obowiązkowe. Używamy na co dzień: żelu pod prysznic, szamponu, dezodorantu, czasem kremu (to wersja męska, oszczędna). Często do tego: balsamu, kremu do rąk, sztyftu do ust, kosmetyków do stylizacji włosów (wersja damska, oszczędna). I wiele z tych specyfików ma swój zapach.
- Jeżeli już używamy wody perfumowanej, toaletowej czy perfum, to nie muszą one wcale być konkretnej marki, ani tym bardziej w konkretnej cenie. Najważniejsze, by zapach do nas pasował. Jednak jeżeli Twój nos ma raczej bizantyjski gust (czytaj: lubisz na bogato), tym bardziej weź sobie do serca poniższy punkt:
- Wszelkich zapachów używamy z umiarem. To podstawowa zasada kultury zapachu. Nie chodzi o to, by oznaczyć swoją wonią całe terytorium bytowania. Zapach ma być dyskretny. Specjaliści zalecają, aby nie nakładać pachnących specyfików bezpośrednio na skórę, ale rozpylić je tuż przed sobą i przejść przez taką pachnącą mgiełkę. Nie bez powodu nazwa perfum pochodzi z łacińskiego per fumum, czyli ‘przez dym’ (co wiąże się z ich pierwotną, kadzidlaną postacią). W sytuacjach randkowych może być pomocny wyimek z treści pewnego kursu uwodzenia, który opiniowałam: „żeby zapach perfum był tak delikatny, aby jedynie wtulając się w nas można było w pełni poczuć jego kompozycję”. Nie zalecam wywoływania żądzy przytulania w środowisku biznesowym, ale tam oczywiście tym bardziej powinniśmy zadbać o dyskrecję zapachu. W każdej sytuacji chodzi przecież o miłą aureolę zapachu, a nie o zasłonę dymną.
- Zapach nakładamy raz, rano i ewentualnie powtarzamy aplikację przed wieczorną randką. Nie ma potrzeby „poprawiać” zapachu, niczym makijażu, w ciągu dnia. A już tym bardziej zabraniam rozpylać perfum oraz wszelkich zapachowych wynalazków w miejscu pracy. I nieważne, czy pracujesz w otwartej przestrzeni, czy też masz osobny gabinet. Chociaż może i ważne. Jeżeli to open space, to od razu możesz usłyszeć bezpośrednie wyrazy niezadowolenia. A jeżeli gabinet, to pewnie będą one wyrażane za Twoimi plecami.
- Nie „psikamy się” tuż przed wyjściem na randkę czy spotkanie. Nawet bardzo delikatna woń musi mieć czas, aby „rozwinąć się” na skórze i wtopić się w nasz własny zapach, czyniąc go unikalnym i rozpoznawalnym. Na początku zaś czuć głównie nośnik mieszanki zapachowej, czyli alkohol. Niezależnie od urody zapachu i jego ceny, taka świeżo rozpylona alkoholowa mgiełka naprawdę może zamroczyć. Nie mówiąc o pozostawionym wrażeniu.
- Dobrze jest jako element swojego wizerunku ustanowić pojedynczy, konkretny zapach, który będzie się z nami kojarzył. Znawcy zapachów mówią tu ewentualnie o dwóch wersjach: „lżejszej” na lato i „cięższej” na zimę. Na pewno jest to bardziej eleganckie niż zmiana zapachu każdego dnia, w zależności od nastroju. Wonie mieszają się wtedy i efekt może być zgoła odmienny od oczekiwanego. Jeżeli zdecydujemy się na pojedynczy zapach, po pewnym czasie będziemy z nim kojarzeni. Warto przy tym pamiętać, że zapachy mają silną moc przywoływania skojarzeń i wspomnień. Oznacza to, że także my możemy samym swoim pojawieniem się wywoływać przyjemne dla kogoś wspomnienia. Uwaga jednak: im popularniejsze perfumy wybierzemy, tym większa szansa, że równie licznym osobom w naszym otoczeniu będą się one kojarzyć niemile.
- Jeżeli korzystamy z profesjonalnych kosmetyków zapachowych (a nie perfumowanych kosmetyków funkcjonalnych, jak szampon czy dezodorant), pamiętajmy, że zapach można stopniować. Na dzień świetne będą mgiełki zapachowe lub wody: toaletowe (eau de toilette, delikatniejsze) lub perfumowane (eau de parfum, intensywniejsze). Pełnoprawne perfumy (parfum, o najwyższym stężeniu olejków zapachowych) najlepiej zostawić na wieczór.
- Nic nie zastąpi zapachu codziennej higieny, szczególnie latem. I nawet najsilniejsze perfumy, naprawdę, nie mają mocy ukrycia przykrego zapachu niemytego ciała.
- Jeżeli traktujemy zapach jako element budowania naszego wizerunku, można rozważyć rozpylenie go na nasze rzeczy osobiste. Perfumowanie ubrań lub torebki jest nawet wskazane przez niektórych producentów perfum latem, ponieważ mogą one podrażniać skórę pod wpływem słońca (a skoro skórę, to pewnie i niektóre tkaniny – eksperymentujcie proszę ostrożnie). Ale! Kultura zapachu wymaga, aby przy perfumowaniu rzeczy naprawdę zachować umiar. Zapach może być na nich intensywniejszy niż na ciele, a przy okazji warto też zwrócić uwagę, czy nie tworzy wybuchowej mieszanki z silnie pachnącym proszkiem czy płynem do płukania. I jeszcze jedno: perfumowana papeteria dawno wyszła z mody, a w podobnie złym guście jest perfumowanie książek, notesów, czy potencjalnie pożyczanych drobiazgów.
- A skoro już przy perfumach jesteśmy: bywa, że są one chętnie kupowane na prezenty. I nic dziwnego, już sam flakonik może zachwycać (wybaczcie nienajlepsze, za to własne! zdjęcie prywatnej minikolekcji). Z pewnością jest to podarunek bardzo elegancki, ale jednocześnie ryzykowny i… intymny. Powonienie jest kwestią bardzo indywidualną, wybierajmy więc perfumy tylko dla bardzo bliskiej osoby. A najlepiej, gdy konkretnie wiemy, które lubi. Ryzyko dotyczy także ewentualnej alergii obdarowanego oraz potencjalnej niestosowności. W skrócie: nie wypada na przykład, aby mężczyzna obdarowywał nimi zamężną koleżankę.
Zainteresowanym tym tematem oraz na dobry prezent polecam książki: Perfumy. Uwarunkowania kulturowo-społeczne Beaty Hoffmann oraz Pachnidło. Historię mordercy Patricka Sueskinda.