Rzecz o rodzicielskiej radości.
Przychodzą na świat. Maleńkie. Niesamodzielne. Zdane całkowicie na swoich najbliższych. Jednych rozczulają, są słodkie i rozkoszne. A innych brzydzą, albo wywołują w nich panikę. Tylko dla rodziców od początku są oczkiem w głowie, najpiękniejsze, najsilniejsze, najzdolniejsze, a tych „najów” tylko przybywa z wiekiem.
Dzieci
Wywracają świat do góry nogami i nic dziwnego. Ich „oczekiwania” nie mają granic. Potrafią absorbować cały dostępny i niedostępny czas rodziców i poprzestawiać priorytety według własnego uznania. Rozpychają się w świeżo podbitej rodzinie i nie znają sprzeciwu. Nic dziwnego, że w krótkim czasie potrafią przesłonić rodzicom cały świat. Dosłownie i w przenośni.
Rzucają urok
Taki zauroczony rodzic mógłby mówić tylko o swoim dziecku. Pisać tylko o nim, spełniać tylko jego potrzeby. Oglądać wyłącznie zdjęcia dziecka, nieważne, czy spoczywa ono akurat obok, czy przebywa w separacji, aby wspomniany rodzic mógł się zregenerować. Słowem: uzależnienie. Mania. Obsesja. A te nie pozostają bez wpływu na otoczenie.
„Nie mogłam się zdecydować”
Krótki mail, informujący o narodzinach dziecka koleżanki. Pełen radości, z niezbędnymi parametrami nowego członka rodziny i dopiskiem, jak w tytule: „W załączeniu kilka fotek maleństwa”. I jeszcze przeprosiny. Bo mama nie mogła się zdecydować. W końcu każde zdjęcie dziecka jest wyjątkowe i na każdym wygląda ono tak uroczo!
Otwieramy załączniki, a tam: kilkanaście ujęć wspomnianego bobasa. A wszystkie takie same! W tym samym ubranku, tej samej pozycji, na tym samym łóżku lub leżaczku. Na jednym może się bardziej krzywo uśmiecha, a na drugim bardziej patrzy w prawo. Ale poza tym – żadnych różnic! Też tak czasem miewacie?
Umiar!
Zakochani w swoim maluchu rodzice spamują zdjęciami dziecka na prawo i lewo. Bywa, że jest to pożądane. Bo spróbujcie tylko nie dostarczyć świeżo upieczonej, równie zakochanej babci dziesięciu najnowszych zdjęć dziecka dziennie. Przeważnie jednak – uwaga, będzie brutalnie – warto pamiętać, że nasz maluch nie jest dla reszty świata takim absolutnym cudem jak dla nas, rodziców. Jedno zdjęcie, przy okazji poinformowania o jego przyjściu na świat, jest jak najbardziej na miejscu. Przy czym warto zadbać, aby nie zawierało drastycznych detali, np. z sali porodowej. I żeby przedstawiało dziecko w korzystnym ujęciu. To naprawdę nie musi być najpierwsze ujęcie, które mu zrobiono na tym świecie. I zdecydowanie kadr nie musi też obejmować zmęczonej mamy, szczególnie, gdy ona sobie tego nie życzy. Naprawdę, żadna to „pamiątka”.
Zdjęcia dziecka dokumentujące jego rozwój (szczególnie w cyklu dobowym) przesyłamy tylko tym, którzy mogą być nim rzeczywiście zainteresowani: babciom, dziadkom, ciociom, rodzinie. Całej reszcie wystarczy rewizja dokonań naszej progenitury dwa-trzy razy do roku, kiedy to możemy sobie pozwolić na przesłanie fotki rodzinnej lub zdjęcia dziecka z okazji świąt, urodzin lub imienin odbiorcy. Najlepiej jednego.
A w międzyczasie ćwiczmy się w skutecznym wybieraniu najlepszych ujęć – w dobie aparatów cyfrowych to prawdziwie unikalna kompetencja. A przyda się także na po wakacjach.