Pamiętacie własne dziecięce gafy? A może właśnie sami jesteście w ogniu rezolutnych uwag małego mądrali?
Tytuł traktuj oczywiście z przymrużeniem oka. No bo jak można mówić o „gafach” dziecka, kiedy polegają one na łamaniu społecznie przyjętych zasad. A małe dziecko – wiadomo – może nie mieć pojęcia o istnieniu takich reguł. Albo ma, ale bardzo abstrakcyjne. Wpajane przez rodziców zasady dobrego wychowania są dla niego często oderwanymi od siebie, pojedynczymi nakazami i zakazami. Niczym nie różnią się od innych, trudnych do zrozumienia wymagań tych dziwnych dorosłych, typu: „załóż czapkę”, „dokończ obiad” czy „nie bij brata”. Dlatego dziecięce gafy wynikają z całkiem niewinnych motywów, jak ciekawość czy otwartość. Zawstydzenie i poczucie winy wywołuje u malucha dopiero reakcja rodzica, jego zażenowanie czy niezadowolenie.
- „A czego ty chcesz od mojego taty?” Nie dość, że „na ty” i z bezczelną bezpośredniością (bo biedny maluch nie rozpoznaje jeszcze charakterystycznych oznak pozycji społecznej, jak szyta na miarę koszula, najnowszy iPhone i Volvo XC90), to jeszcze zwraca się tak, bezczelny berbeć, do naszego szefa! Znanego z braku dzieci, umiłowania musztry i połkniętego kija, bez względu na okoliczności.
- „Nie chcę jeść, zupa jest niedobra”. Chciałoby się mu przytaknąć, bo przecież wszyscy wiedzą, że babci Halince lepiej wychodzą ciasta niż obiady. Ale tak się przecież teściowa postarała. I tak bardzo dostarcza jej to amunicji na temat bezstresowego wychowania dzieci przez dzisiejszych rodziców. Po prostu nie masz innego wyjścia niż bezdyskusyjnie zapowiedzieć juniorowi: „Nie wstaniesz od stołu, póki nie zjesz do ostatniej łyżki. I pożegnaj się z deserem”!
- „Mama, zobacz, Murzynek Bambo!”, czyli sytuacja uliczna z cyklu „jak-tu-dyskretnie-udać-że-to-nie- moje?”. Ale za to jak skutecznie uczy poprawności politycznej w jej praktycznym wydaniu!
- „Tata, kupa”. Wiadomo, że potrzeba fizjologiczna nie wybiera, tak jak dziecięce gafy. Nawet wtedy, gdy zdeterminowany ojciec wykorzystał właśnie cały swój męsko-ojcowski wdzięk, aby wyjść z cienia syna i zrobić wrażenie na przygodnie spotkanej piękności.
- „Czemu ta pani jest taka gruba?” No bo przecież jest, tylko ten miniludzik przy Twojej nodze jeszcze nie wie, że uprzejmie jest udawać, że się tego nie widzi. I zachować dyskrecję. Dobra okazja do wyjaśnienia, że wszyscy bardzo się różnimy pod wieloma względami, a to, co widać, to tylko niewielka część naszej wyjątkowości. Nie szłabym w wyjaśnianie, że „niektórzy są chorzy i dlatego są grubi”, ani w żadne tego typu negatywne wartościowanie na podstawie wyglądu.
- „Babci chyba się bardzo chciało kupę, bo jak przyszła, to od razu powiedziała: tylko nasrać na środku”. Ten punkt jest o tym, jak bardzo trudno jest wychować dorosłych na kulturalnych ludzi. I jak ciężko przychodzi im czasem odkrycie, że dziecko to w sumie taki człowiek, tylko że mały. Ale umie mówić, dedukować, powtarzać i w ogóle. Nieźle, co?
- „Ja nie lubię cioci!”. I kolejne zagadnienie do roztrząsania w ramach dychotomii „szczerze czy grzecznie”. W wypadku kilkulatków pokusiłabym się o dopytanie i rozwinięcie, zamiast negowania tego, co dziecię właśnie raczyło oznajmić. Zwykle okazuje się, że powodem dramatycznej deklaracji jest na przykład kolor włosów cioci, albo fakt, że dziecko przedkłada plac zabaw nad wizytę u niej. I w tym uroczym relatywizmie rozpływa się całkowicie początkowy, nieprzyjemny wydźwięk stanowczej dziecięcej opinii.
- „A tata mówi, że jak ktoś nie je mięsa, to jest głupi”, miało być o dziecięcych gafach, ale raz jeszcze jest o tym, że dziecko widzi i słyszy więcej niż nam się wydaje. A że dobrych manier i obycia towarzyskiego uczy się głównie od nas, przez naśladownictwo, to słusznie się czerwienimy, słysząc z jego ust powyższe słowa. Czerwieńmy się. Za siebie i własny brak ogłady. Nie mający nic wspólnego ze szczerością i odważnym wyrażaniem poglądów.
Powyższe przykłady dziecięcych gaf dalekie są od tych zachowań, które się nam, ich rodzicom, marzą. Czasem naprawdę przyprawiają o rumieniec wstydu. I wywołują w nas irytację, na dziecko, choć to nie ono jest winne danej sytuacji. Warto się powstrzymać i nie karcić. Gdy opadną emocje – wyjaśnić dziecku, co było niestosownego (w jego zachowaniu, nie w nim!) i czemu jesteśmy zdenerwowani (na zachowanie, a nie na dziecko). A potem zademonstrować, co się w takim przypadku robi. Bo przecież i Tobie gafy się zdarzają, prawda? Poczekaj więc – jeśli trzeba – na odpowiednią okazję. przedyskutujcie z dzieckiem sposób naprawienia dziecięcej gafy, przeprosin. I oczywiście chwal, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja.
Dobre maniery u dzieci są stosunkowo łatwe do wykształcenia. Haczyk polega na tym, że duża część nauki odbywa się poprzez obserwację nas, dorosłych. Na co zresztą kilka spośród powyższych kłopotliwych sytuacji wyraźnie wskazuje.
Dla uzupełnienia: praktyczne porady na temat kształtowania dobrych manier u swojego dziecka znajdziesz w moim pierwszym wpisie gościnnym na blogu Malinowa Planeta. Zapraszam!