Czyli o tym, jak się nie zwracać.
Temat tytulatury w języku polskim i prawidłowego używania zwrotów grzecznościowych jest dość rozległy. Dziś zatem jedynie tytułem wstępu: o mojej „ulubionej” kontaminacji, tej z tytułu. O tym, dlaczego ten zwrot jest nieprawidłowy i dlaczego ci, którzy tak do mnie piszą, mają szczęście.
„Na ty”, czy „na pan”?
Wspominałam już o podstawowych relacjach w języku polskim. W skrócie mamy dwie możliwości: stosunki formalne, wyrażające się w byciu z kimś „na pan”, łączące nas z osobami obcymi, ledwo co znanymi, albo bardzo odległymi w danej hierarchii (szef wszystkich szefów w niektórych firmach). Oraz relacje bliższe, „na ty”, które łączą nas między innymi z rodziną, przyjaciółmi, kolegami, z osobami często spotykanymi, lub tymi, z którymi współpracujemy na stopie partnerskiej.
To oczywiście pewne uproszczenie, bo są różne odcienie relacji międzyludzkich pomiędzy formalnymi i familiarnymi, choćby „na pani Kasiu”. Taki sposób zwracania się do kogoś wyraża z jednej strony szacunek i łączące nas dość formalne stosunki, z drugiej zaś: podkreśla pewien poziom zażyłości i serdeczności między nami.
Błąd w tytule
Wracając do zwrotu tytułowego: jest on niepoprawny według polskiej normy grzecznościowej, niemniej jednak często stosowany. Jest to zwrot z języka pisanego, współcześnie najczęściej używany w nagłówkach maili. To też stanowi poniekąd wyjaśnienie tego dość popularnego błędu: etykieta mailowa jest w polszczyźnie stosunkowo świeża. Obowiązujące w niej zasady grzecznościowe, mimo że zapożyczone częściowo z odmiany pisanej języka, a częściowo z mówionej – nie ugruntowały się jeszcze dostatecznie. A co dopiero mówić o ich popularyzacji.
Intencją towarzyszącą nadawcy przy stosowaniu tego błędnego zwrotu jest, jak wynika z moich obserwacji, jednoczesne wyrażenie szacunku do nadawcy i pewne skrócenie dystansu, które wydaje się pożądane w korespondencji mailowej. Szczególnie dla najmłodszego pokolenia użytkowników poczty elektronicznej, nie pamiętającego korespondencji tradycyjnej, zwrot grzecznościowy „Szanowna Pani” może wydawać się zbyt „sztywny” i „chłodny”, aby tak go po prostu zostawić na początku maila.
Skala formalności
Wprowadzenie do poprawnego stosowania zwrotów powitalnych zaczynam najczęściej od rozpisania na skali stopni formalności, które łączą nas z daną osobą. Wynikają z tego wprost zwroty grzecznościowe, których wypada użyć w danym układzie:
- W relacjach najbardziej formalnych (promotor, nieznany jeszcze osobiście Klient, autor reklamacji) piszemy „Szanowny Panie/Szanowna Pani”. Koniec, bez dodawania imienia, nawet jeżeli jest nam ono znane. I zdecydowanie bez dodawania nazwiska, bo „Panie Kowalski” jest w polszczyźnie zwrotem błędnym, kalką z formuł anglosaskich („Mr. Smith”).
- Kiedy jesteśmy z kimś bliżej, ale jeszcze nie „na ty”, piszemy „Pani Aniu/Panie Tomku”. Już bez „szanowny”. Okazujemy w ten sposób nieco większą zażyłość i zapewne będzie się to działo w kontakcie z takimi osobami jak na przykład: nasz stały, lubiany, choć utrzymujący pewien dystans klient, najbliższy współpracownik w firmie, gdzie wszyscy co do zasady są ze sobą na „pan/pani” czy na przykład pomoc domowa. Zaznaczamy w ten sposób relacje bardziej familiarne, ponieważ imię należy już do sfery prywatnej i nie każdemu wypada się nim posługiwać, zwracając do nas.
- Najmniej formalny zwrot to po prostu „Aniu” albo „Anno” (przy czym rozróżnienie pomiędzy pełnym imieniem i jego zdrobnieniem również może świadczyć o stopniowaniu zażyłości), stosowany wtedy, gdy jesteśmy z adresatem „na ty”. Tak się dzieje w sytuacjach koleżeńskich, w środowiskach zawodowych dużych korporacji i firm o zachodnim, szczególnie amerykańskim rodowodzie. Zwracamy się tak również (oczywiście po przejściu z nim „na ty”) do naszego stałego, zaprzyjaźnionego klienta albo podwykonawcy i znamionuje to relacje niemalże prywatne (bo do tej sfery należy imię). Warto tu zaznaczyć, że punkt ten dotyczy polskiej normy grzecznościowej. Coraz częściej zaś do naszej kultury, także biznesowej, wdzierają się modele: amerykański i skandynawski, z których przejmujemy dość bezrefleksyjnie zwrot „you”, traktując go jako bezpośrednie tłumaczenie zwrotu „na ty”. Warto pamiętać, że nie są to sytuacje i zwroty równoważne. Angielskie „you” nie oznacza, wbrew pozorom (w rozumieniu grzecznościowym i relacyjnym), tego samego co polskie „ty”.
A który najgrzeczniejszy?
Trzy sytuacje – trzy różne sposoby zwracania się do adresata. Każdy z nich odpowiada różnemu typowi komunikacji i świadczy o różnym poziomie formalizacji naszych relacji. Jak wspomniałam, wszystkie mają zastosowanie głównie w korespondencji mailowej i zależne są od tego, jak na co dzień zwracamy się do siebie.
O ile jednak można umieścić te zwroty na skali formalności, o tyle nie stopniujemy ich poziomu grzeczności. Każdy z wymienionych zwrotów, prawidłowo zastosowany (w odpowiedniej relacji i bez pomieszania go z innym zwrotem grzecznościowym, tak jak w tytule), jest uprzejmy i zgodny z zasadami biznesowego savoir-vivre’u. Podobnie zresztą jak w wypadku powitań słownych.
Szczęściarze
Dlaczego więc w tytule jest błąd? Taki zwrot jest nieprawidłowym, z punktu widzenia grzecznościowego, połączeniem dwóch sposobów zwracania się do kogoś. Łączy formuły „Szanowna Pani” i „Pani Anno”, tak, jakby nadawca nie mógł się zdecydować, w jakiej relacji jesteśmy: bardzo formalnej, czy już jednak nieco mniej. Pisałam już, jakie intencje stoją za użyciem takiej formuły, warto jednak pamiętać, że jest ona błędna.
Dobrze dla nas, gdy trafimy na kogoś nieprzywiązującego do tego wielkiego znaczenia lub nawet nieświadomego, że jest to błąd (a umówmy się, że w sytuacjach codziennej pracy i kontaktów takich osób będzie na szczęście większość). Albo z ciekawości zawodowej przyglądającemu się błędom, tak jak ja (szczęściarze!). Znam jednak z opowieści jednej i drugiej strony sytuacje, gdy mail studenta lub petenta pozostał bez odpowiedzi. Adresat bowiem poczuł się tak urażony niewłaściwym sposobem zwrócenia się do niego, że nie raczył odpowiedzieć. Nie będę komentować strategii polegającej na reagowaniu nieuprzejmością na nieuprzejmość. Pozwolę sobie tylko zauważyć, że opisane sytuacje komunikacyjne zakończyły się niepowodzeniem dla obu stron. A raczej nie taki był ich cel.
Pіece of writing writing is also a excitement, if you Ƅe acquɑinted ԝith after
that you can wгite otherwise it is cօmplicated to write.
Asking questions aгe in fact fastidious tһing if you are not understanding ѕomething entirely, but this paragraph giveѕ pleasant understanding yet.