Komu „cześć”, komu „siema”, komu „Dzień dobry, Babciu”? Uprzejmość w powitaniu można wyrazić na wiele sposobów, warto jednak poznać podstawowe zasady powitania, a w szczególności posługiwania się formułami powitalnymi.
- Są w zasadzie dwie podstawowe formuły powitalne, związane z typem relacji (formalnej „pan, pani” lub nieformalnej „ty”). To odpowiednio: „Dzień dobry” oraz „Cześć”. Na ich podstawie powstają wszelkie wariacje, wszystkie „siemki”, „helou”, „dzieńdoberki” i „moje uszanowania”.
- „Dzień dobry” należy się osobom, z którymi jesteśmy w relacjach formalnych, tym, których nie znamy, albo znamy bardzo słabo. „Dzień dobry” to dobre powitanie we wszelkich urzędach i miejscach, gdzie mamy coś do załatwienia, na potrzeby kontaktów służbowych lub mocno tymczasowych albo jednorazowych. Praktykuje się także to powitanie wobec najstarszych krewnych w niektórych rodzinach, jest to przejaw dużego szacunku dla nich. „Dzień dobry” witam też zawsze grupę szkoleniową, nawet jeżeli jesteśmy już na „ty”.
- „Dzień dobry, Babciu” czy „Dzień dobry, Kasiu” są bardziej uprzejme niż samo „Dzień dobry”. Podkreślają nasza uwagę, zwróconą w tej chwili wyłącznie na rozmówcę.
- „Cześć” mówimy do kolegów i koleżanek, osób z pracy, z którymi jesteśmy na „ty”, do dzieci (uwaga, do młodzieży w wieku roszczącym pretensje do dorosłości zawsze uprzejmie będzie zwracać się „pan, pani” – naprawdę to docenią), do obcych osób w naszym wieku, jeżeli mamy szczęście być częścią braci nastoletniej lub studenckiej. Najczęściej mówimy dziś „cześć” także do rodziców i dziadków oraz starszych członków rodziny. Warto wtedy jednak dodać nazwę adresata w wołaczu. „Cześć, mamo”, „Cześć, babciu i dziadku”. To grzeczniejsze niż samo „cześć” (które, uwaga!, może być postrzegane jako lekceważące przez nestorów rodu).
- „Hejka”, „Siema”, „Witka”, „Joł”, „Cze” i inne tego typu – nie są powitaniami niegrzecznymi. Zastosowane w odpowiedniej sytuacji (do rówieśników, najbliższego ziomka, naszej paczki) są bardzo na miejscu i nie ma się co ich czepiać. Poza tym są przepięknym świadectwem różnorodności języka mówionego i pragmatycznego wymiaru uprzejmości.
- Żeby nie było tak prosto: wcale nie jest tak, że „dzień dobry” przynależy tylko do „pani”, a „cześć” do „Tomku”. Zdarza nam się przecież mówić: „Dzień dobry, Kasiu”, a nawet – choć to niepoprawne: „Cześć, pani Janko”. „Dzień dobry, Kasiu” często znamionuje relację tzw. niesymetryczną. Moja Pani Promotor mówi do mnie na przykład bardzo miło „Pani Aniu”, a mi nigdy przez myśl by nie przeszło, aby modyfikować cokolwiek w moim „Pani Profesor”.
- „Dobry wieczór” zastępuje „dzień dobry” wtedy, gdy na dworze robi się ciemno. Czyli nie jest zależne jedynie od konkretnej godziny, ale również od pory roku i poniekąd pogody czy też warunków za oknem.
- „Witam” jest dość problematycznym sposobem powitania, któremu na pewno poświęcę odrębny wpis. Na co dzień jest nadużywane, obrośnięte wieloma mitami, co nie odbiera mu pewnej wyjątkowej skuteczności w niektórych sytuacjach. Jego prawidłowe użycie w mowie uzasadnione jest tylko w ustach osoby dominującej, przy czym nie jest to uprzejme powitanie.
- Pamiętamy o zasadzie szacunku dla odbiorcy i poszanowaniu spraw dla niego istotnych. Stąd księży witamy „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, bez względu na to, czy sami jesteśmy wierzący, czy nie. To jak najbardziej kulturalny sposób powitania, i nie jest zbyt ugrzeczniony, ani lizusowski.
- Kolegów „po fachu” w środowisku związanym z daną dziedziną witamy formułą ze wspólnego poletka: jeżeli jesteśmy oboje żeglarzami, to w porcie witamy się „Ahoj”. Jeżeli chodzimy po górach, to nawet obcym osobom, bez względu na wiek, mówimy: „Cześć”. A jeżeli należymy do grona myśliwych, witamy się nawzajem: „Darz bór”. I tak dalej.
- Dobrze jest obudować akt powitania jakimś innym aktem grzecznościowym, na przykład uprzejmościowym pytaniem: „Cześć, co słychać?” lub wyrażeniem radości ze spotkania „Dzień dobry, jak miło panią widzieć!”. Na miejscu jest też komplement, na przykład: „Siema! Ale masz piękną opaleniznę!”
- Powitanie wymaga odpowiedzi. Może być taka sama, na przykład „cześć” za „cześć”, a może się różnić: „hej” – „siema”.
- Jeżeli już ktoś nas pyta: „Co słychać?”, „Jak zdrowie?”, to na takie pytanie nie wypada odpowiadać negatywnie, a już tym bardziej rozwodzić się nad tym, jak mocno łupie nas w odcinku lędźwiowym, albo jakie straszne zmartwienie mamy teraz na głowie. Na tego typu intymne, w gruncie rzeczy, zwierzenia, przyjdzie czas, gdy nasze spotkanie już chwilę potrwa. Nie psujmy narzekaniem miłej chwili kulturalnego powitania.
- Uścisk dłoni może powitaniu towarzyszyć, ale w określonych wypadkach. Mimo bezpośredniego kontaktu cielesnego, jest to gest dość formalny (w porównaniu z tymi, o których poniżej), dlatego często kojarzony jest ze sferą służbową. Ściskamy więc sobie ręce na powitanie z kolegą z pracy, Klientem, szefem (jeżeli Ci dwaj wyciągną ją do nas pierwsi, oczywiście). Zdarza się też uścisk dłoni przy spotkaniu dawno niewidzianego znajomego, a niektórzy ściskają sobie dłonie mimo że widzą się codziennie. I oczywiście uścisk jest niezbędny przy powitaniu towarzyszącym przedstawianiu się.
- Pocałunek (w policzek, w czoło, w usta) czy zatopienie w objęciach „na niedźwiedzia” to już sprawy przesądzające o dużej poufałości. Zdecydowanie nie do stosowania w sytuacjach: służbowych, pierwszego razu, gdy kogoś widzimy lub poznajemy, spotkania mało znanej osoby, szefowej, promotora, trenera. Pocałunki w ogóle są kwestią intymną, dobrze jest nie rozdawać ich zbyt często i nazbyt chętnie.
Sporo wyszło tych zasad kulturalnego witania się. A to zdecydowanie nie wszystko. Jeżeli Was to zniechęca lub przytłacza, to jak zwykle proponuję drogę na skróty: miejcie na uwadze to, aby okazać szacunek rozmówcy. A jeżeli nie wiecie, jak to zrobić, spróbujcie postawić się na jego miejscu. Empatia czyni cuda, także w zakresie grzeczności.
Please follow and like us: