A nawet bardziej. Nieuchwytna przez lata „boska cząstka” została przecież schwytana.
Czasem wystarczy, że ktoś się uśmiechnie, żebyśmy rozpływali się potem przez tydzień nad jego uprzejmością. A innym razem inny ktoś używa wszelkich niezbędnych słów: „proszę”, „chciałbym”, „wybacz”, traktuje nas z szacunkiem, ale jednak coś nam nie pasuje. „Jaka niemiła baba”, myślimy pomimo jej starań. Też tak miewacie?
To duży paradoks, że grzeczność, obwarowana tyloma kodeksami obyczajowymi, w razie potrzeby specjalnymi protokołami, ujęta w tysiące szczegółowych zasad i przykazań, sama nie ma wyczerpującej definicji. Trudno zdefiniować uprzejmość. Nie sposób podać w skończonej liczbie punktów uniwersalnego przepisu na grzeczność i życzliwość. Czasem wystarczą najprostsze gesty lub oszczędnych kilka słów, a czasem nawet pełen wachlarz środków grzecznościowych i rozbudowane formuły nie są w stanie przekonać nas o czyjejś grzeczności. A jak często sami mamy wątpliwości: czy to było stosowne w danej sytuacji? Czy nie sprawiłam/em jej przykrości moim zachowaniem? Czy tak należało się przywitać?
Zmysł grzecznościowy
Odczuwamy uprzejmość, wyrażamy ją, potrafimy ją nazwać, a w określonych wypadkach opisać, na czym polegała. O wiele częściej jednak „przeczuwamy” jej istnienie, wiemy, że była obecna lub nie, ale gdyby zastanowić się głębiej, skąd to wiemy, okazałoby się, że… nie wiadomo.
To nie tylko problemy natury etykietalnej, czyli brak konkretnej wiedzy na temat algorytmów zachowań w danej sytuacji. To kwestia nieuchwytności grzeczności, trudności w jej zdefiniowaniu i wyliczeniu jej niezbędnych składników. Czemu tak trudno zdefiniować grzeczność?
Głównie dlatego, że zachowania grzecznościowe mają charakter na wskroś pragmatyczny. Nie sposób określić składników systemowych uprzejmości, takich jak gramatyka czy słownictwo. Liczy się tylko i wyłącznie pragmatyka, czyli konkretne zachowanie w danej sytuacji, słowne lub nie. To, czy na miejscu jest „cześć” czy „dzień dobry”, albo czy stosowne będzie „Anka” czy może „Szanowna Pani”, jest w dużej mierze sprawą wyczucia i intuicji. Oraz tzw. uzusu, czyli tego, jak zwykliśmy środkami językowymi okazywać grzeczność w danej sytuacji. I nie ma tu nawet pełnego kanonu środków słownych i pozawerbalnych
Uprzejmość, życzliwość to pojęcia o charakterze abstrakcyjnym. Jako takie ubieramy je więc w metafory, czyli specjalne schematy poznawcze, dzięki którym nasz umysł umie je sobie wyobrazić. Mówimy „okazuję ci grzeczność”, tak, jakby można było położyć ją na dłoni i obejrzeć. Albo „jesteś niegrzeczny”, jak gdyby dana cecha przylegała do człowieka jako stałe określenie i raz na zawsze go definiowała, niczym dawne przydomki władców w rodzaju „Bolesław Chrobry”.
…wszystkim należy, lecz każdemu inna
Problem z grzecznością polega też na tym, że ma ona wiele odmian. Podobnie jak język, choć tego nie zauważamy, stosujemy inny w sytuacjach zawodowych, inny w prywatnych, jeszcze inny w zamkniętych, specjalistycznych środowiskach, na przykład graczy RPG. Inny wśród kolegów-motocyklistów, a inny wśród akademików albo w przychodni dziecięcej. Podobnie odmian uprzejmości jest tak wiele, jak wiele jest potrzeb komunikacyjnych. Czyli nieskończenie wiele. A nie zawsze jesteśmy na tyle biegli w kodeksie zachowań danego środowiska, aby łatwo uchwycić specyficzną uprzejmość jego członków. Kto nie był na Woodstocku, nie zrozumie, dlaczego „zamknij się” może być nie tylko wyrazem życzliwości i aprobaty, ale i przyjaźni i ciepła. Prawda, że z tego punktu widzenia trudno zdefiniować uprzejmość?
I wreszcie, grzeczność jest wielowymiarowa. To nie tylko „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”, wkładane – często bezrefleksyjnie – dzieciom do głów. Nie tylko miły uśmiech, wyciągnięcie ręki we właściwym momencie i do właściwej osoby. Grzeczność może się zawierać w tonie głosu, w treści, w spojrzeniu, w pamięci. Na przykład pamięci o tym, że nie lubimy pomidorów, i w ramach ukłonu w naszą stronę otrzymujemy na proszonej kolacji potrawy bez tego składnika. Albo może się uprzejmość wobec nas przejawiać choćby w trosce o rodzaj wybranego dla nas prezentu. Albo w okazywaniu uwagi i życzliwości naszemu psu, jeżeli wiadomym jest, że futrzak jest dla nas całym światem.
To między innymi z tych powodów „Grzeczność nie jest nauką łatwą, ani małą”.
Ale wartą tego, aby zgłębiać ją przez całe życie, jak żadna inna!