Krótki kodeks urlopowego savoir-vivre’u

urlop

Właśnie tak. Urlopowego, nie – wakacyjnego. Bo choć kwestia ta regulowana jest w prawie pracy, to nas, jako ludzi obytych, obowiązują też pewne urlopowe normy obyczajowe. Choćby te dotyczące brania i udzielania urlopu, pójścia na niego i powrotu do pracy.

  1. Urlop dobrze jest uzgodnić dużo wcześniej. Nawet jeżeli nasz pracodawca ma „luźne” podejście w tej sprawie, to niewątpliwie łatwiej jest zorganizować pracę firmy lub zastępstwo dla naszych obowiązków, kiedy o wyjeździe wiadomo wcześniej niż na miesiąc przed nim.

 

  1. Bywają sytuacje, gdy z urlopu trzeba zrezygnować z powodu ważnych wydarzeń w firmie. Jeżeli jednak wymagamy tego od pracowników (a tych szeregowych dotyczy to naprawdę sporadycznie), to nietaktem jest, jeśli szef w tym samym czasie sam uda się na urlop.

 

  1. Nie ma się też o co obrażać, gdy pracownik (poniżej szczebla zarządczego, managerowie mają niestety mniejsze pole manewru) odmówi rezygnacji z zaplanowanego dużo wcześniej i opłaconego wyjazdu. Nie świadczy to o jego braku zaangażowania w sprawy firmy. Świadczy najczęściej o tym, że bardziej niż szefa, nie chce zawieść najbliższych. Co poniekąd jest świadectwem sprawnego priorytetowania.

 

  1. Foch jest nie na miejscu także wtedy, gdy koledzy i koleżanki ubiegną nas w zarezerwowaniu na urlop terminu, który sobie upatrzyliśmy. Pretensje możemy mieć tylko do siebie za brak refleksu.

 

  1. Wszelkie dłuższe, wymagające większej organizacji i nakładu kosztów wyjazdy lepiej uzgadniać na kilka miesięcy wcześniej. Z wszystkimi tymi, od których zależy termin naszego urlopu. Czyli nie tylko z szefem, ale i z kolegami, którzy przejmą nasze obowiązki.

 

  1. Dzień przed wyjazdem pracujemy. To znaczy wykonujemy swoje zawodowe obowiązki, porządkujemy swoje rzeczy (aby na przykład kubek po kawie nie zyskał podczas naszej nieobecności nowego życia) i przekazujemy obowiązki. Jesteśmy też do dyspozycji wszystkich, którzy chcieliby nas o coś przed wyjazdem dopytać. Nie skupiamy się natomiast na rezerwowaniu ostatnich noclegów i atrakcji, nie zbieramy opinii o tym, co zobaczyć na miejscu, ani nie ustalamy marszruty. Nie tracimy też pół dnia na obdzwanianie nerwowo wszystkich znajomych, nawet jeśli wykruszył się właśnie jeden z uczestników naszej długo planowanej wyprawy. Jeżeli sprawy organizacyjne nadal nie zostały dopięte – wyjdźmy wcześniej z pracy albo przekażmy je żonie/mężowi/towarzyszowi podróży.

 

  1. Po powrocie z urlopu nie spędzamy całego dnia na opowieściach o wyjeździe. Można pochwalić się zdjęciami lub pamiątkami, ale powtarzanie tego rytuału przy każdej nowo przybyłej do biura osobie jest nie na miejscu i nie w porządku wobec współpracowników.

 

  1. Z drugiej strony nie demonstrujemy też swojego żalu i smętnej miny na znak żałoby po skończonym urlopie. Nikt nie każe czuć ekscytacji przed powrotem do pracy (choć jest to stan przyjemny i mocno pożądany), ale niechęci do powrotu nie okazujemy. W końcu nasza „praca” to zazwyczaj przede wszystkim zespół ludzi, a tym należy się szacunek i dbałość o dobre relacje.

 

  1. Mile widziane w środowiskach biurowych jest przywiezienie z zagranicznych wakacji drobnego lokalnego smakołyku do poczęstowania (choć w niektórych firmach kultywowany jest nawet zwyczaj przywożenia drobnego upominku dla każdego z działu lub pokoju, np. magnesu lub pocztówki). Wystarczy jedno pudełko, z zawartością dostosowaną mniej więcej do liczebności współpracowników. Pod warunkiem, że będzie to naprawdę lokalny przysmak z miejsca w którym byliśmy, a nie dostępne także u nas opakowanie batoników międzynarodowego koncernu.

 

  1. A jeżeli jesteś szefem, lubiącym egzotyczne i kosztowne podróże, a między Tobą i pracownikami jest znaczna dysproporcja zarobków, dużym nietaktem będzie nadmiernie entuzjastyczne „chwalenie się” egzotycznymi wojażami. Moja ulubiona anegdota z tego cyklu to: szef, świeżo przybyły z trzytygodniowego podboju Wietnamu wchodzi opalony do pokoju pracowników. Na grzeczne pytanie „jak było?” stwierdza z mocą: „Świetnie, naprawdę super. Uważam, że każdy powinien sobie wyjeżdżać na takie wakacje na koniec świata co najmniej cztery razy w roku, dopiero wtedy można porządnie wypocząć”. Fakt, w Łebie na tydzień to już nie to samo.
Please follow and like us:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Follow by Email
Facebook
Facebook
LinkedIn