Właśnie tak. Urlopowego, nie – wakacyjnego. Bo choć kwestia ta regulowana jest w prawie pracy, to nas, jako ludzi obytych, obowiązują też pewne urlopowe normy obyczajowe. Choćby te dotyczące brania i udzielania urlopu, pójścia na niego i powrotu do pracy.
- Urlop dobrze jest uzgodnić dużo wcześniej. Nawet jeżeli nasz pracodawca ma „luźne” podejście w tej sprawie, to niewątpliwie łatwiej jest zorganizować pracę firmy lub zastępstwo dla naszych obowiązków, kiedy o wyjeździe wiadomo wcześniej niż na miesiąc przed nim.
- Bywają sytuacje, gdy z urlopu trzeba zrezygnować z powodu ważnych wydarzeń w firmie. Jeżeli jednak wymagamy tego od pracowników (a tych szeregowych dotyczy to naprawdę sporadycznie), to nietaktem jest, jeśli szef w tym samym czasie sam uda się na urlop.
- Nie ma się też o co obrażać, gdy pracownik (poniżej szczebla zarządczego, managerowie mają niestety mniejsze pole manewru) odmówi rezygnacji z zaplanowanego dużo wcześniej i opłaconego wyjazdu. Nie świadczy to o jego braku zaangażowania w sprawy firmy. Świadczy najczęściej o tym, że bardziej niż szefa, nie chce zawieść najbliższych. Co poniekąd jest świadectwem sprawnego priorytetowania.
- Foch jest nie na miejscu także wtedy, gdy koledzy i koleżanki ubiegną nas w zarezerwowaniu na urlop terminu, który sobie upatrzyliśmy. Pretensje możemy mieć tylko do siebie za brak refleksu.
- Wszelkie dłuższe, wymagające większej organizacji i nakładu kosztów wyjazdy lepiej uzgadniać na kilka miesięcy wcześniej. Z wszystkimi tymi, od których zależy termin naszego urlopu. Czyli nie tylko z szefem, ale i z kolegami, którzy przejmą nasze obowiązki.
- Dzień przed wyjazdem pracujemy. To znaczy wykonujemy swoje zawodowe obowiązki, porządkujemy swoje rzeczy (aby na przykład kubek po kawie nie zyskał podczas naszej nieobecności nowego życia) i przekazujemy obowiązki. Jesteśmy też do dyspozycji wszystkich, którzy chcieliby nas o coś przed wyjazdem dopytać. Nie skupiamy się natomiast na rezerwowaniu ostatnich noclegów i atrakcji, nie zbieramy opinii o tym, co zobaczyć na miejscu, ani nie ustalamy marszruty. Nie tracimy też pół dnia na obdzwanianie nerwowo wszystkich znajomych, nawet jeśli wykruszył się właśnie jeden z uczestników naszej długo planowanej wyprawy. Jeżeli sprawy organizacyjne nadal nie zostały dopięte – wyjdźmy wcześniej z pracy albo przekażmy je żonie/mężowi/towarzyszowi podróży.
- Po powrocie z urlopu nie spędzamy całego dnia na opowieściach o wyjeździe. Można pochwalić się zdjęciami lub pamiątkami, ale powtarzanie tego rytuału przy każdej nowo przybyłej do biura osobie jest nie na miejscu i nie w porządku wobec współpracowników.
- Z drugiej strony nie demonstrujemy też swojego żalu i smętnej miny na znak żałoby po skończonym urlopie. Nikt nie każe czuć ekscytacji przed powrotem do pracy (choć jest to stan przyjemny i mocno pożądany), ale niechęci do powrotu nie okazujemy. W końcu nasza „praca” to zazwyczaj przede wszystkim zespół ludzi, a tym należy się szacunek i dbałość o dobre relacje.
- Mile widziane w środowiskach biurowych jest przywiezienie z zagranicznych wakacji drobnego lokalnego smakołyku do poczęstowania (choć w niektórych firmach kultywowany jest nawet zwyczaj przywożenia drobnego upominku dla każdego z działu lub pokoju, np. magnesu lub pocztówki). Wystarczy jedno pudełko, z zawartością dostosowaną mniej więcej do liczebności współpracowników. Pod warunkiem, że będzie to naprawdę lokalny przysmak z miejsca w którym byliśmy, a nie dostępne także u nas opakowanie batoników międzynarodowego koncernu.
- A jeżeli jesteś szefem, lubiącym egzotyczne i kosztowne podróże, a między Tobą i pracownikami jest znaczna dysproporcja zarobków, dużym nietaktem będzie nadmiernie entuzjastyczne „chwalenie się” egzotycznymi wojażami. Moja ulubiona anegdota z tego cyklu to: szef, świeżo przybyły z trzytygodniowego podboju Wietnamu wchodzi opalony do pokoju pracowników. Na grzeczne pytanie „jak było?” stwierdza z mocą: „Świetnie, naprawdę super. Uważam, że każdy powinien sobie wyjeżdżać na takie wakacje na koniec świata co najmniej cztery razy w roku, dopiero wtedy można porządnie wypocząć”. Fakt, w Łebie na tydzień to już nie to samo.
Please follow and like us: