Nieważne czym jeździsz. Nieważne czym będziesz jeździć za 5 lat. W każdym aucie i tak najbardziej liczy się wnętrze. Czyli Ty i Twoja kultura na drodze. Jeśli z drogowym savoir-vivre’em Ci nie po drodze – słoma i tak wystaje Ci spod nadkoli.
Kultura na drodze to temat trudny z kilku powodów: po pierwsze mamy dość ścisłe i drobiazgowe przepisy ruchu drogowego. A ten wydaje się nam przesłaniać wszelkie inne wytyczne zachowania na drodze. Zupełnie jakbyśmy uznawali: „Dość już tych nakazów i zakazów, jeden gigantyczny kodeks wyczerpuje moją tolerancję posłuszeństwa i podległości”. Po drugie: w samochodzie „jesteśmy u siebie”, a wiadomo: „wolnoć Tomku w swoim domku” i „mój dom, moja twierdza”. Po trzecie, łatwo wytłumaczyć sobie, że za kółkiem odreagowujemy (trudny dzień w pracy, kłótnię z żoną, dzień z gatunku tych mniej udanych). Bo w zamkniętej przestrzeni można sobie powrzeszczeć, porzucać mięsem i pogrozić innym bez żadnych konsekwencji – ech ta złudna anonimowość i poczucie izolacji od otoczenia!
A zauważyliście, jak niezwykle demokratyczne jest zjawisko zwane potocznie „buractwem drogowym”? Znajdziecie w tej klasie pełny przekrój kierowców: od tych, którym łokcie nie mieszczą się w aucie, przez abonentów VIP car clubów, właścicieli Bugatti i Koenigseggów aż po sentymentalnych posiadaczy Skarpet i Kaszlaków.
Niezależnie od tego, którym z nich jesteś – rozważ rozszerzenie swoich zasad drogowych o poniższy minikodeks kultury drogowej:
- Bądź życzliwy dla innych kierowców, szczególnie zielonych, starszych lub zamiejscowych. Jeśli „brakuje” Ci cierpliwości i wyrozumiałości, to pracuj nad nimi. To kompetencje rozwijalne, a równie istotne na drodze jak refleks, spostrzegawczość czy jasność widzenia. W szczycie poirytowania spróbuj sobie przypomnieć, jak czułeś się jako świeżak na drodze oraz jak czy zawsze bezbłędnie poruszasz się po nieznanym Ci mieście, a pożyczone auto obsługujesz równie płynnie jak swoje. Bo nie chodzi tylko o kulturę na drodze. Nie bez powodu Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego cyklicznie organizuje kampanie dotyczące życzliwości i kultury na drodze. Szkoda, że link do tej najciekawszej, bo ergodycznej (dającej możliwość decydowania o dalszym przebiegu scenariusza), nie działa:/
- Unikaj zakładania, że druga strona ma złe intencje. One i tak nie zależą od Ciebie, a łatwiej będzie Ci się skupić na własnej reakcji i zadbać o siebie tak, żeby uniknąć nadmiernego „nakręcania się” i irytacji. A dobre nastawienie jest zaraźliwe. Kiedy kilka lat temu na światłach niedaleko warszawskiej Politechniki podjechał do mnie zdecydowanie zbyt blisko motocyklista i zastukał w szybę, domagając się jej opuszczenia – irytacja była moją pierwszą reakcją (przecież jestem „u siebie” i to „moje” auto). Moje nastawienie zmieniło się o 180 stopni, gdy rider z lekkim uśmiechem, patrząc mi życzliwie w oczy, spokojnym tonem zapytał: „Nie zauważyłaś mnie przed chwilą, zmieniając pas, co?”. To właśnie kultura na drodze z prawdziwego zdarzenia. Bo, właśnie: nie zauważyłam. A on nie założył, że zrobiłam to celowo, że robię tak zawsze, że „nie umiem jeździć” ani „kto mi w ogóle dał prawo jazdy” 😉 Brak założeń i oczekiwań sprawił, że ja, winowajca, nie czułam potrzeby szukania tłumaczeń. Obrony. Ani tym bardziej tego, co bywa najlepszą obroną. Ja przeprosiłam, on pomachał na pożegnanie. I przysięgam, że od tamtej pory tysiąc razy uważniej sprawdzam, czy pas, na który zjeżdżam, jest wolny.
- Nie ma nic złego w zaproponowaniu innemu kierowcy pomocy w zaparkowaniu czy tankowaniu (najlepiej zamiast kręcenia filmików). Ale kiedy już taką pomoc proponujesz – zrób to z życzliwością, bez założeń i oczekiwań wobec drugiej strony (ona ma prawo pomocy nie przyjąć) i bez pogardy. Zrób to po prostu w taki sposób, w jaki sam chciałbyś otrzymać wsparcie w dziedzinie, w której nie czujesz się mistrzem.
- Zauważaj innych. No wiesz, w tych agresywnych betach, snobistycznych mesiach i złośliwych punciakach siedzą żywi ludzie. Czasem zdenerwowani, nieraz przeciążeni, bardzo często zabawni, atrakcyjni, o zainteresowaniach pokrewnych do Twoich. Zdecydowanie nie zawsze pasujący do stereotypowych wyobrażeń. Nawiąż kontakt wzrokowy, uśmiechnij się, przepuść. Ja mam to szczęście, że człowiek, który od lat doskonali moją jazdę (o dzięki Ci za mężowską cierpliwość;) – ma to wbudowane. Większość z nas musi to wyćwiczyć, ponieważ te odruchowe reakcje to nic innego jak ścieżki neuronalne – może czas poszukać nowych szlaków? Warto: gdybyśmy umieli odruchowo reagować życzliwością częściej niż agresją i irytacją, ani znaki jazdy na suwak, ani znaki uprzejmości na drodze (takie jak poniżej – znacie?) nie byłyby potrzebne. Ba, nawet nazwa „kultura na drodze” nie byłaby nam wtedy potrzebna.
- Szlifuj też swoje umiejętności techniczne – otwartość na nową wiedzę i pęd do rozwoju to jedna z cech ludzi na poziomie. Łatwiej unikniesz trudnych sytuacji, a innym wyrządzisz grzeczność, np. sprawnie ruszając spod świateł, jadąc dynamicznie itp. Jesteśmy wszyscy dość mocno egocentryczni, więc tego typu zachowania na drodze interpretujemy jako szacunek dla nas i dla naszego czasu (bo przecież my spieszymy się do domu/pracy/na ważne spotkanie, ale dokąd jadą ci wszyscy ludzie?!)
- A jeżeli już Ci się ulewa: gadaj sobie pod nosem, a jakże, śmiało! Skoro naprawdę musisz, to Ty prowadzisz i jesteś w aucie sam. Ale poćwicz sobie jednocześnie niesynchroniczną mowę ciała: nie musisz wzmacniać tego mruczanda obraźliwymi gestami, wykrzywioną twarzą, wrzaskiem. Wręcz przeciwnie, spróbuj obrócić w żart to, jak ktoś bezczelnie zajechał Ci drogę, jak się wlecze lub to jak nie może opanować frustracji. Wespnij się na wyżyny swoich kabaretowych umiejętności, w końcu masz najbardziej wartościowego odbiorcę świata – siebie. Chyba warto? Na dodatek będziesz zdrowszy (bo śmiech i uśmiech to zawsze zdrowie), a Twoja srebrna lub czerwona rakieta zadziała jak pole siłowe – nawet złe intencje ludzi z zewnątrz nie będą miały do Ciebie dostępu!
- Z wyprzedzeniem sygnalizuj swoje zamiary. Nie porozumiewamy się przecież na drodze z precyzją słów, bo nie słyszymy swoich głosów, musimy to więc nadrobić repertuarem pozostałych środków wyrazu. Mamy do dyspozycji kierunkowskazy: warto włączyć je wcześniej, aby ktoś za nami miał np. możliwość zmiany pasa. Mamy też klakson, choć, w naszej kulturze musimy się jeszcze poduczyć, jak go właściwie i skutecznie używać. Bywa też, że sposobem jazdy (subtelnymi zmianami prędkości lub kierunku jazdy) naśladujemy całkiem ludzkie zachowania – to te momenty, kiedy mówimy, że ktoś na sąsiednim pasie „czai się”, albo wiemy, że ten obok „zaraz będzie skręcał”, choć jeszcze nawet nie pomyślał o „wrzuceniu kierunku”. Mamy wreszcie nasze zwykłe gesty, mimikę, postawę ciała. Podniesienie dłoni, uśmiech, skinienie głową odbieramy zadziwiająco precyzyjnie jak na odległości, które dzielą nasze pojazdy. Korzystajmy z tego.
- I jeden z najważniejszych elementów kultury na drodze: dziękuj innym ile się da. Kierunkowskazami, uśmiechem, gestem, ukłonem. Wiesz ile mamy możliwości? Stosując je, nie tylko okazujesz grzeczność innym. Możesz też skorzystać z dobrodziejstw tzw. mimicznego sprzężenia zwrotnego, czyli skłonić swój mózg do podkręcenia Ci nastroju na podstawie reakcji ciała, które on zinterpretuje jako dobrostan i powód do zadowolenia. W ogóle, patrząc po ulicach, więcej uśmiechu zdaje się być naszą pierwszą potrzebą. Ćwiczmy!
(fot. Teslarati.com)