Dobrze wychowani o pieniądzach nie dyskutują?

Kiełbiewska o pieniądzach

Niby „pieniądze szczęścia nie dają”, ale „…i jeszcze raz pieniędzy!”. Niby wstyd pochylać się nad czymś tak przyziemnym, ale „oby starczyło do pierwszego”. Niby wielu rzeczy „nie robimy dla pieniędzy” ale jednak „za coś rachunki trzeba płacić”. O pieniądzach chcemy i nie chcemy mówić. Pożądamy ich i boimy się. Jesteśmy z nich dumni i wstydzimy się.

Obchodzimy właśnie Światowy Tydzień Pieniądza. Warto sobie uświadomić, w jak dużym rozkroku mentalnym znajdujemy się, jeśli chodzi o mówienie o pieniądzach, finansach i zarobkach. Trudno chyba o inne zjawisko społeczne, które potrafi wywołać równie dużą rozpiętość odczuć. I o drugi temat, który jest dla nas tak bardzo istotny i tak nieustannie obecny w naszym życiu, a tak wstydliwie skrywany, i tak wielkie stanowi tabu.

Wstyd

No bo wstyd się przyznać, że zależy mi na kasie. Takie to materialistyczne, małostkowe. Przyziemne. Takie dalekie od tego co w życiu najważniejsze, a czego przecież „za pieniądze nie można kupić”.

Wstyd przyznać, że nie starcza do pierwszego. Ale i wstyd przechwalać się, że akurat nam powodzi się dobrze. W ogóle rozmowa o pieniądzach bywa ryzykowna, bo co, jeśli ten drugi akurat dramatycznie ich potrzebuje? Albo jeśli ma dużo więcej niż ja?

Wstydzimy się powiedzieć, że w pracy ważne są dla nas dobre pieniądze. I że czasem to one, a nie pasja i naturalny talent mają decydujący głos w kwestii wyboru ścieżki zawodowej. Wstyd poprosić o podwyżkę, bo co jeśli szef pomyśli, że tylko na pieniądzach nam zależy?

Wstyd związać się z osobą dobrze sytuowaną. Kiedyś nazywało się to „zrobieniem dobrej partii”, dziś pozostały nam z tego czasu takie określenia jak: „wyszła za niego dla pieniędzy” i „został utrzymankiem”. Bo przecież pieniądze i prawdziwa/szczęśliwa miłość całkiem się wykluczają. A już o romantycznym uczuciu nie może być mowy, gdy fortuna sprzyja.

Radość

Jednocześnie mało co przynosi nam więcej radości niż niespodziewany przypływ gotówki. Prezent urodzinowy od babci: „kup coś sobie, bo nie miałam pomysłu”. Dziesięć złotych znalezione na ulicy lub w kieszeni nienoszonej kurtki. Talon świąteczny z pracy, który pozwoli zaoszczędzić nieco gotówki.

Nie wspominając już o pieniądzach większego kalibru: wygranej w totka, nagrodzie pieniężnej, spadku…

Cieszymy się też tym, na co sami zapracowaliśmy w dziedzinie finansów osobistych: odłożoną sporą sumką na wakacje. Nowym pomysłem na oszczędzanie typu „każda piątka do skarbonki”. Zwrotem z inwestycji. Tym, że nasze dziecko przez rok odkładało kieszonkowe zamiast je przepuszczać i właśnie uzbierało na wymarzoną zabawkę.

Radość sprawia nam czasem samo posiadanie pieniędzy, ale częściej to, co możemy za nie mieć. Najnowsze ubrania i gadżety. Nowy samochód. Przedmioty świetnej jakości. Wyznaczniki luksusu i statusu społecznego. Przyjemności. O pieniądze zabiegamy przecież głównie po to, żeby móc rozpieszczać. Siebie i swoich bliskich.

Złość

To z tego powodu pieniądze nie są dobrym pomysłem na small talk w naszej kulturze: wywołują zbyt dużo złości, ulanie się frustracji. Złoszczą nas niskie pensje, wysokie ceny, marnowanie pieniędzy i „wydawanie na głupoty”. Wkurza beztroskie podejście tych, którzy „nie znają wartości pieniądza”, ale i sknerstwo tych, którzy „śpią na pieniądzach”, a żałują na nowe, nieporwane spodnie.

Denerwuje nas w istocie swoboda zarządzania pieniędzmi przez każdego i to, że każdy ma coś o pieniądzach do powiedzenia. Rozsierdzają odmienne priorytety finansowe innych. Przecież „gdybym ja miała ich tyle, wiedziałabym, jak dobrze je wykorzystać”.

Złości nas rozdawnictwo pieniędzy, ale tak naprawdę wkurza, gdy nam je odbierają, „kradną nasze pieniądze”, bo jednak trudno nam się uwolnić od „księgowania mentalnego”, które badał Daniel Kahneman z Amosem Tverskym.

Bezradność

Pieniądze budzą też naszą bezradność, bo zdają się żyć swoim życiem. Coraz mniej może w ostatnich latach, które przyniosły rozwój pojęć z przyrostkiem „finansowa”, takich jak: edukacja, inteligencja czy świadomość. Uczymy się więc dyskutować o pieniądzach, zarządzać nimi, poszukiwać twardej wiedzy o nich.

Uczymy się je konkretyzować i rozumieć ich działanie, bo przecież nawet jeśli „pensję dostajemy do ręki”, a oszczędności „trzymamy w skarpecie”, to nadal pozostają one pojęciem abstrakcyjnym. Zwróć uwagę, jakim językiem o nich mówimy – uszytym na miarę dla pieniądza, ale odnoszącym się na zmianę do finansów jako zjawiska i do fizycznego ich przejawu: monety lub banknotu. „Oszczędzamy” pieniądze, ale i „gubimy je”. „Księgujemy je”, a jednak „one rządzą nami”.

Stąd nasze poczucie bezsilności i braku sprawczości. Nasz związek z pieniędzmi jest nieuregulowany, rozchwiany. Jest też oparty na wartościach z różnych systemów (całkiem niedawna gospodarka niedoboru vs ekonomia nadmiaru).

…i wiele innych

Długa droga jeszcze przed nami w dziedzinie oswajania pieniędzy, a szczególnie mówienia o pieniądzach. Bez wstydu, pychy, zażenowania. Taktownie. Wprost, z czystymi intencjami, z ciekawością i otwartością. A także merytorycznie, konkretnie, jako o jednej z dziedzin wiedzy, ale i jako o pasji i przedmiocie fascynacji. To całkiem nowa kultura finansowa, dostępna dużo łatwiej dla tych, którzy mieli możliwość się w niej narodzić. My za to możemy być świadkami jej kształtowania się, a z pewnością jest co zgłębiać.

Bo człowiek dobrze wychowany, dżentelmen i osoba z klasą powinna właśnie umieć rozmawiać na różne tematy. Także te trudne i niewygodne. A szczególnie takie, które zaprzątają nasze myśli i warunkują sposób działania wielokrotnie w ciągu każdego dnia.

Please follow and like us:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Follow by Email
Facebook
Facebook
LinkedIn