Efektywny kontakt wzrokowy

spojrzenie

Jeżeli – jak większość managerów z mojego pokolenia – wychowałaś się na zaleceniach z lat 90., to dobrze wiesz, że kontakt wzrokowy jest podstawą skutecznej komunikacji. I w biznesie, i na co dzień.

Możesz jednak, mimo to, czuć paraliż przed uporczywym patrzeniem komuś w oczy, bez chwili przerwy i odpoczynku dla wzroku. I ze strachem, że odwrócenie spojrzenia, patrzenie w któreś prawo lub lewo, w górę lub w dół – znamionuje kłamstwo i krętactwo. Słusznie. To znaczy: słusznie czujesz się sparaliżowana. Patrzenie komuś w oczy nieruchomo i bez przerwy to – mówiąc modnie – raczej „creepy” zachowanie niż skuteczny kontakt wzrokowy. Podobnie jak wstrzymywanie się przed patrzeniem, gdzie nas wzrok poniesie, w obawie przed wysłaniem sygnałów sprzecznych z intencją.

Skąd nieporozumienia?

Problem w tym, że pierwsze dostępne na rodzimym rynku opracowania z zakresu mowy niewerbalnej, tłumaczone były dość naprędce i raczej wybiórczo. Jest to zresztą źródło wielu mitów w dziedzinie psychologii społecznej, które pokutują u nas do dziś.

A do dziś przeprowadzono już wiele badań i metabadań, które dowiodły, że patrzenie w określoną stronę wcale nie oznacza nieszczerości. Że kontakt wzrokowy to nie fiksowanie się na rozmówcy. I że w ogóle wcześniejsze klasyfikacje sygnałów niewerbalnych należałoby traktować z przymrużeniem oka. Taki na przykład „gest zamknięty”, czyli skrzyżowane na piersiach ręce, okazały się w wielu przypadkach (szczególnie kobiet) sygnałem „zimno mi”, zamiast „zachowuję rezerwę”.

Nie bez przerwy

Rozmawiając z kimś w cztery oczy, powinniśmy przez większość czasu patrzeć mu w oczy. Ale nie bez przerwy! Całkiem naturalne jest to że co jakiś czas wzrok „ucieka nam” za przejeżdżającym za plecami rozmówcy autem czy mijającym nas przechodniem. Nie demonstrujemy wcale braku zainteresowania, ogniskując wzrok w podłodze lub… na guziku marynarki rozmówcy. Wręcz przeciwnie, to może świadczyć o dużym skupieniu na jego słowach. Także na tym polega skuteczny kontakt wzrokowy! Przecież niektórym z nas może przeszkadzać w skupieniu się ciągły widok zmian ekspresji twarzy.

Niektórzy specjaliści od mowy ciała proponują, aby kontakt wzrokowy utrzymywać z rozmówcą przez 80% czasu trwania interakcji. Mniej więcej oczywiście, bo patrzenie w tym celu na zegarek dopiero przydałoby nam skuteczności! Odrywanie wzroku od oczu interlokutora daje obu stronom psychologiczny „oddech”. Pokazuje nasze naturalne reakcje, do których należy rozpraszanie się na widok zaobserwowanego kątem oka ruchu. Pozwala wreszcie zwiększyć moc oddziaływania kontaktu wzrokowego – gdy intensyfikujemy spojrzenie w kluczowych momentach konwersacji, a uciec mu pozwalamy na przykład przy skromnym uśmiechu lub gdy chcemy uszanować trudną dla rozmówcy sytuację.

Wracaj do rozmówcy

Z drugiej strony nadmierne rozproszenie wzroku i zbyt rzadkie powracanie nim do oczu rozmówcy, budzi wrażenie braku porozumienia. I nieważne, czy jego powodem jest nasza nieśmiałość, wyjątkowo atrakcyjny dla nas przechodzień, czy chęć ukrycia przed rozmówcą jakichś informacji. Gdy rozglądamy się nieustannie na boki, druga strona uzna nas za nerwowych, niecierpliwych i niezainteresowanych rozmową. Jeśli zaś wzrok potrafimy skupić, ale trudno nam go unieść na wysokość oczu interlokutora, możemy wypaść niepewnie, uniżenie i nieprofesjonalnie.

Dlatego nasze zaangażowanie w rozmowę warto zaznaczać stosunkowo często patrzeniem rozmówcy w oczy. Kontakt wzrokowy to wyraz szacunku, zainteresowania, ale też sygnał, że nasza uwaga i czas zarezerwowane są w tej chwili dla danej osoby. Z tego powodu o kontakt wzrokowy powinno się dbać także w sytuacjach monologu i wobec większego audytorium (np. w trakcie wykładu). Istnieją oczywiście wykładowcy, którzy potrafią całą prelekcję wygłosić do przeciwległej ściany, patrząc w sufit lub w blat biurka, na którym stoi mikrofon. Zazwyczaj jednak określani są mianem żyjących w swoim świecie.

Gdy czujemy się skrępowani

…to czasem paradoksalnie mamy tendencję do zbyt uporczywego wpatrywania się w oczy rozmówcy, aby ukryć własną niepewność. Dobrze jest zwrócić uwagę na fakt, czy przypadkiem nie fiksujemy się za bardzo na kontakcie wzrokowym, albo przeciwnie – czy nie unikamy go jak ognia.

W sytuacjach mówienia publicznego ważne jest, aby nasi słuchacze czuli się zauważeni. Stosunkowo łatwo jest utrzymać kontakt wzrokowy w sytuacji, gdy możemy sami wybrać osobę, której patrzymy w oczy. Możemy też obiekty naszego kontaktu wzrokowego zmieniać. Słuchaczy należy jednak traktować zgodnie z grzecznościową sprawiedliwością i obdzielać ich spojrzeniem mniej więcej po równo. W praktyce wygląda to tak, że w czasie mówienia patrzymy po kilka sekund w oczy zainteresowanym (czyli również patrzącym na nas) słuchaczom z różnych miejsc na sali.

Wzrokowe faux pas

Za gwałtowne odwrócenie wzroku od rozmówcy i skupienie go na dłuższą chwilę na czymś innym należy przeprosić. A gdy zdarzy nam się bezmyślnie zapatrzeć (czyli zagapić) na kogoś lub na czyjś charakterystyczny element wyglądu, powinniśmy przenieść wzrok niezwłocznie po „złapaniu się” na tym.

Bardzo prawdopodobne też, że po dłuższym wpatrywaniu się w czyjeś oczy (szczególnie z bliska), zorientujemy się, że nagle straciliśmy zdolność ogniskowania wzroku na dwojgu jego oczach jednocześnie. To wcale nie takie rzadkie, o czym upewniają mnie niezmiennie moi kursanci („Dzięki, że to powiedziałaś, myślałem, że tylko ja tak mam”). Zwykle martwimy się w takiej sytuacji o to, czy bardzo głupio wyglądamy „biegając” wzrokiem od jednego do drugiego oka naszego rozmówcy. Zamiast tego wystarczy skupić spojrzenie na punkcie u nasady jego nosa, dokładnie pomiędzy oczami. Zabieg ten pozostanie niedostrzeżony, a nam da szansę na powrót do umiejętności patrzenia w oboje oczu rozmówcy naraz.

Please follow and like us:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Follow by Email
Facebook
Facebook
LinkedIn