W naszej kulturze celebracja różnego rodzaju świąt bardzo często wiąże się z kulinarnymi rytuałami. Niemal wszystkie ciepłe uczucia zwykliśmy okazywać sobie jedzeniem. Jednak mało która okazja wiąże się, tak jak Tłusty Czwartek, z samym jedzeniem! Podsuwam mały, savoir-vivre’owy niezbędnik na tę okazję.
- Pytasz zazwyczaj koleżankę z pracy, ile zjadła kanapek, albo jak duży ma dziś obiad? No to dzisiejsze pytania w tym stylu też dobrze jest zachować dla siebie. Owszem, rywalizowanie na liczbę pochłoniętych pączków jest elementem tradycji, ale uwierz mi: ci, którzy biorą udział w tej konkurencji, sami na pewno powiadomią o swoich wynikach. Reszcie nie wypominamy osiągnięć.
- Pączki jemy dziś wszędzie: w domu, w pracy, w drodze z piekarni, na przystanku autobusowym. A skoro już tak się wystawiamy na widok publiczny, to zadbajmy szczególnie o estetykę jedzenia słodkich tłustości. Oblizująca palce koleżanka zza biurka lub wypchane jak u chomika policzki kolegi z sąsiedniego boksu mogą skutecznie zepsuć apetyt, nie tylko na słodkości. A może ktoś z Was pracuje w systemie hot desk? Mmm, te tłuste ślady na biurku i klawiaturzeJ
- Jeżeli robisz w domu pączki albo faworki, pamiętaj, że zapach, szczególnie od smażenia na głębokim tłuszczu, może być mocno uciążliwy. Także dla sąsiadów.
- …już je upiekłaś. Miliony. Z myślą o rodzinnym spotkaniu lub częstowaniu kolegów z pracy. Oczyma i uszyma wyobraźni widzisz i słyszysz, jak się zajadają i chwalą. I z pewnością tak będzie, ale wszystko w swoim czasie. Nie namawiaj, nie naciskaj. Nie rób obchodu z talerzem pączków co godzinę. Nie wciskaj na siłę koledze, o którym wiesz, że unika węglowodanów („dziś to musisz”). Nie dopraszaj się pochwał („mogły wyjść bardziej puszyste, no ale trudno”) i nie szantażuj („no jednego chociaż weź, trzy godziny zagniatałam”).
- Masz ochotę na pączka, którym ktoś Cię częstuje? Nie kryguj się. Od tego pączek naprawdę nie stanie się zdrowszy, ani nie ubędzie mu kalorii. Przyjemności z jedzenia może co najwyżej ubyć. Tobie i innym. Jak głosi tytuł jednego z poradników dobrych manier z mojej kolekcji (lata 90.): „dama się nie certoli”. I nie tylko dama! Kimkolwiek jesteś, dobrze, żebyś wiedziała/wiedział, czy masz ochotę na pączka (lub trzy), czy też nie. Wszystko jest dla ludzi, a decyzja należy do Ciebie, więc nie obarczaj innym obowiązkiem namawiania Cię bez końca przy każdym kolejnym smakołyku („ale na pewno…?”, „może jednak”, „no dobrze, ja wezmę, i Ty też weź”). Ani tym bardziej nie dopraszaj się komplementów, argumentując, dlaczego trzeciego powinnaś już sobie odpuścić („no nie wiem, już ledwo się mieszczę w tę sukienkę”, „nie powinnam, zaraz lato, a ja nadal z oponką wokół brzucha”).
- Być może naprawdę się odchudzasz. Albo dla zdrowia zrezygnowałeś ze wszystkiego, co składa się głównie z cukru i tłuszczu? Chwalebne, ale uprzedzam: trudny dzień przed Tobą. Bo może na pączka masz ogromną ochotę, ale w swoich zasadach jesteś niezłomny? Pamiętaj, żeby nie zmienić się w pączkowego męczennika („może byś mi się tak nie obżerał pod nosem, skoro wiesz, że nie mogę, co?!”). Albo w stracha na łasuchów („że też Ci nie szkoda tak obciążać wątroby i tyle cholesterolu wpychać”). Lub pączkowego smutasa („Tobie to dobrze, możesz cały czas jeść co chcesz. Jakbym ja zjadła jednego, to od razu pięć kilo na plusie…”)
- Co jeśli pączków nie jesz? Po prostu odmawiasz przy częstowaniu. Miło, ale stanowczo. Z uśmiechem, ale bez niepewnego wzruszenia ramion i wyrazu rozterki na twarzy. I nie musisz się tłumaczyć, dlaczego nie.
- Nie smakują Ci słodycze bez cukru/glutenu/tłuszczu, a takie właśnie zaserwowały koleżanki w biurze? W porządku, masz prawo do własnej opinii. Ale nie dziel się nią w sposób agresywny, nie obrzydzaj innym („tłuszczu unikasz, a tu jakąś chemię ładujesz w siebie w postaci słodzików i zamienników”), nie krytykuj („nie powiem jak to wygląda…”, „nie rozumiem, po co się tak katować”). Lekko rzucone: „Eeee, ja to szykuję miejsce na prawdziwe, od babci, smażone na smalcu” postawi sprawę jasno i skutecznie wyłączy Cię z przyszłych kolejek częstowania.
- Nadal elegancko jest powstrzymać się z jedzeniem świeżo nabytego pączka czy dowolnego innego smakołyku, do czasu dotarcia domu lub biurowej kuchni czy jadalni. Niecierpliwe zatapianie zębów w ciastku tuż po wyjściu z cukierni jeszcze kilkadziesiąt lat temu uznane zostałoby za dużą nieprzyzwoitość. A i dziś nie świadczy najlepiej o powściągliwości i samokontroli.
- Smętne resztki tłustego święta dobrze jest zawczasu zutylizować. Cieszmy się stosami pączków i faworków (chrustu? chruścików?), póki świeże i póki Tłusty Czwartek trwa. Ale już zeschnięte, nieapetyczne pozostałości są raczej wątpliwą ozdobą domowego stołu czy biurowej kuchni. A już szczególnie dotyczy to niedojedzonych resztek przy biurkach. Aaaa, no tak, przecież w biurach „od tego jest serwis sprzątający”!
Please follow and like us: