Kto pierwszy ten lepszy? Może: kto pierwszy, ten grzeczniejszy? Czy też niegrzeczniejszy? To – oczywiście – zależy. Sprawdź jak się nie pogubić.
Jedna rzecz to prawo do pierwszeństwa w korzystaniu z grzecznościowych obowiązków, a druga – bycie pierwszym w okazywaniu uprzejmości drugiej stronie. Ta pierwsza po prostu jest i raczej nie szkodzi (o ile naszego pierwszeństwa się bezczelnie nie domagamy), druga zaś w tradycyjnej etykiecie świadczyła o pozycji podrzędnej („dzień dobry” mówi lub przytrzymuje płaszcz ten, kto niżej w hierarchii). We współczesnej uprzejmości na co dzień, udzielanie pierwszeństwa, szczególnie spontanicznie – jest świadectwem wysokiej kultury osobistej.
Przytrzymać czy nie?
Weźmy dla przykładu takie przejście przez drzwi. W powszechnej świadomości ten, kto grzeczność wyświadcza (mężczyzna kobiecie, młodszy starszemu), przytrzymuje drzwi drugiej osobie, aby mogła wygodnie przez nie przejść. Warto pamiętać, że ta zasada nie wszędzie działa. Jeżeli jesteśmy na randce i wchodzimy do kawiarni czy restauracji, to mężczyzna powinien wejść jako pierwszy. Miejska legenda głosi, że to relikt czasów dzikiego zachodu (😉), kiedy po wejściu do saloonu można było spodziewać się w każdej chwili butelki czy innych przedmiotów lecących w stronę wchodzącego, którą to zaczepkę szlachetny kowboj musiał przecież wziąć na siebie, zamiast zasłaniać się damą.
W dzisiejszej dżungli miejskiej chodzi o to, że w lokalach publicznych, idąc do swojego stolika musimy często lawirować pomiędzy innymi. Ściągamy też na siebie, jako wchodzący, wzrok osób już siedzących w środku. Mężczyzna przejmuje więc prowadzenie wchodząc do lokalu, aby utorować drogę towarzyszce do miejsca, które ma zarezerwowane, albo które musi dopiero wypatrzeć, i prowadzi ją prosto do niego.
Jeżeli z takich względów wchodzimy jako pierwsi, nie wymagamy oczywiście od tej drugiej osoby przytrzymywania drzwi dla nas. Wręcz odwrotnie, staramy się możliwie usprawnić jej wejście i przytrzymać drzwi, bez względu na to, w którą stronę się otwierają.
Wychodzi się najpierw?
Stara, potoczna zasada mówi, że wychodzi się najpierw, potem dopiero wchodzi. Tak dzieje się w środkach komunikacji publicznej czy w zatłoczonych budynkach – i ma to swoje pragmatyczne uzasadnienie. W końcu więcej miejsca będzie dla wchodzących, gdy ze środka wyjdą już ci, którzy dłużej być w środku nie potrzebują. Ci ze środka zaś łatwiej się wydostaną bez konieczności przebijania się przez dodatkowe tłumy, które właśnie weszły do środka.
Sprawne wychodzenie/wchodzenie we właściwej kolejności pozwala rozładować tłok, ale też zoptymalizować czas otwarcia drzwi – co szczególnie ważne zimą, gdy pomieszczenie/pojazd się wychładza lub w upały, gdy zakłóca to działanie klimatyzacji.
Ale jeżeli przestrzeń przy wyjściu z budynku nie jest zatłoczona i ci ze środka mają gdzie wygodnie poczekać, a pierwsza otworzyła drzwi osoba z zewnątrz – pierwszeństwo należy właśnie do niej. Względy kurtuazyjne sprawiają, że często obserwujemy krok w tył osoby, która wchodzi np. do budynku użyteczności publicznej. Otwiera drzwi, kieruje się do środka, a następnie ustępuje tym, na których się natyka w środku przy wyjściu. To bardzo eleganckie zachowanie, ale warunkowane wyłącznie wysoką kulturą osobistą. Dlatego, jeżeli to my jesteśmy wychodzącymi w takiej sytuacji, nie mamy prawa oczekiwać, że osoba, która jako pierwsza, przed nami, dotarła do drzwi od zewnątrz i je otworzyła, musi je dla nas przytrzymać i poczekać aż wejdziemy. Jeśli zaś już to zrobiła – koniecznie podziękujmy z miłym uśmiechem.
Ach, ta winda
No i odwieczny dylemat: co z tą windą? Okazujemy tu grzeczność, przepuszczając innych przodem, czy nie?
Otóż w windzie okazujemy współpasażerom uprzejmość na kilka sposobów, ale ustępowanie pierwszeństwa przy wychodzeniu do nich nie należy. Warto się przywitać wchodząc i pożegnać wychodząc, a jeżeli pasażerem jest częściej spotykana/widywana osoba – dobrze jest zamienić kilka grzecznościowych słów. Nie stajemy tyłem do współpasażera, nie rozmawiamy głośno przez telefon, nie zajmujemy się ostentacyjnie swoimi prywatnymi sprawami w tak małej przestrzeni (poprawianie makijażu, przepakowywanie) – tych kilkadziesiąt sekund naprawdę nas nie zbawi.
Wychodzi z windy jako pierwsza ta osoba, która jest bliżej wyjścia. Żegna się przy tym, zachowując kontakt wzrokowy (a w niektórych środowiskach dziękuje – w domyśle: za wspólną podróż). Jeżeli bliżej wyjścia nie stoi nikt, czyli wszyscy pasażerowie znajdują się tak samo daleko, przy przeciwległej do wyjścia ścianie windy – można kurtuazyjnie zaproponować pierwszeństwo gestem dłoni – o ile współpasażer ma taką samą łatwość wydostania się z windy, jak my. Jeżeli na drodze stoi mu na przykład nasza torba czy plecak – uprzejmością będzie wydostać się samemu z małej przestrzeni jak najszybciej, tak, aby pozostali mogli również opuścić windę.
PS
W międzynarodowej etykiecie biznesu nie wypada przepuszczać w drzwiach kobiety tylko dlatego, że jest kobietą – bo w biznesie i innych formalnych środowiskach płci nie powinniśmy dostrzegać. U wspaniale wrażliwych na ten temat studentów podsłuchałam ostatnio:
– Proszę, o ile nie przeszkadza ci, że przepuszczam Cię przodem – pan ustąpił pani w przejściu.
– Nie, nie przeszkadza mi to, dziękuję – odparła uprzejmie pani.