Do niedawna (a niektórym z nas nadal) życie w zgodzie z ekologią wydawało się całkiem nie na czasie. Obecnie bycie eko zdecydowanie jest modne, a brak obycia w tym temacie uchodzi za gafę w coraz liczniejszych środowiskach. Niezależnie od tego, czy ekologię wynieśliście z domu, czy też odkryliście ją na własny użytek całkiem niedawno, może Wam się przydać mała ściągawka motywująca. Poniżej o tym, dlaczego bycie eko jest ponadczasowym składnikiem dobrych manier. Niezależnie od stulecia, mody czy ideologii.
- …ale skoro o modzie mowa, to nie sposób nie spojrzeć przez pryzmat klasy i towarzyskiego obycia na ruch slow life. Wybierany jako styl życia już nie tylko przez ludzi eleganckich i potrafiących celebrować życie. Slow life to prawdziwy savoir vivre: umiejętność zwolnienia codziennego biegu, aby celebrować współbycie z innymi. To przygotowywanie posiłków na bazie regionalnych i lokalnych produktów, świeżych, bez udziału wysoko przetworzonej żywności, pakowanych w plastik półproduktów i egzotycznych składników dowożonych odrzutowcem z antypodów. To staranne dobieranie rzeczy osobistych i garderoby, tak, aby stanowiła zbiór ubrań odpowiednich na każdą okazję – a nie setka „modnych” przez jeden sezon, poliestrowych bluzek czy sukienek. Trwałych zresztą tak samo, jak długo są modne – aż dziwne, że nie żyjemy jeszcze na jednym wielkim wysypisku tekstyliów.
- W ogóle mała liczba rzeczy osobistych, starannie dobranych do sposobu życia i charakteru, wiele mówi o człowieku. I mówi dobrze: podkreśla jego ustalony styl i osobowość. Przemysł modowy wie od dawna, że minimalizmowi z elegancją jest bardzo po drodze. Otóż po drodze jest im też w innych dziedzinach życia. Przy czym nie trzeba od razu redukować liczby posiadanych rzeczy do 100 sztuk. Wystarczy nie kultywować „chomikowania” wszystkiego „na lepsze czasy”. Albo „na czarną godzinę”. Na „kiedy schudnę” też się zresztą mieści w tej kategorii i jest równie passe.
- Nieśmiecenie to bardzo trudna sprawa w obecnych czasach dobrobytu. Kiedy wszystko jest „indywidualnie pakowane”, „w sterylnych torebkach”, „w oddychających pudełkach” czy „w pojedynczych kopertach”. Trudno nam sobie nawet wyobrazić ogrom śmieci, które produkuje każdy z nas. A śmiecenie to przecież jedno z tradycyjnych znamion człowieka źle wychowanego. Kiedyś myśleliśmy o nim (o śmieceniu, nie o człowieku) w kategoriach papierka (albo peta!) rzuconego na ulicę lub pozostawionej w lesie butelki. Dziś podstawowe obycie wymaga od nas możliwie największej redukcji śmieci produkowanych przez nasze firmy lub gospodarstwa domowe.
- Zresztą: nieśmiecenie i dbałość o to, aby każde miejsce, w którym przebywamy pozostawić w stanie nie gorszym niż zastaliśmy – od zawsze było przejawem wysokiej kultury osobistej. Można potraktować je także jako przejaw uważności i dbałości o swoje tzw. „przyległości”, o których już pisałam np. tutaj – a na pewno tym łatwiej o nie dbać, im jest ich mniej.
- Ograniczenie konsumpcjonizmu pokazuje też umiejętność panowania nad sobą i własnymi żądzami, a czyż nie w takim celu wymyślono dobre maniery? Pewien minimalizm, niezbędny do bycia eko i związana z nim potrzeba umiarkowania, to także przejawy klasy i elegancji. Bo sztuka rezygnacji i niezainteresowania wszelkimi „gratisami”, gadżetami dodawanymi do zamówienia czy sięganiem po bezpłatne reklamówki – to niewątpliwe przejawy elegancji. Nie wspominając o tym, że „umiarkowanie” od wieków wymieniane jest jako cecha niezbędna dobrze wychowanego człowieka.
- Świadoma redukcja rzeczy, które są nam niezbędne to także przejaw dobrych manier. A przy okazji, nieposiadanie przy sobie wszystkiego „na wszelki wypadek” niesie z sobą masę pozytywnych konsekwencji społecznych i prawdziwą lawinę aktów grzecznościowych. Dlaczego? Bo w sytuacjach awaryjnych, a czasem i codziennych, częściej trzeba kogoś o coś „poprosić”, „podzielić się czymś”, „współdzielić” czy „użyczyć”. A za to wszystko podziękować. Albo uśmiechem odpowiedzieć na podziękowania. Po opis tego jakże przyjemnego skutku ubocznego od strony psychologicznej zapraszam tu. Dodam tylko, że łatwość obcowania z innymi to nie tylko to, co znamionuje człowieka z klasą. To także jeden z celów wynalezienia dobrych manier – kolejny punkt wspólny savoir-vivre’u i ekologii!
- Warto też pamiętać, że kulturę osobistą rozumiemy jako okazywanie szacunku innym ludziom. I w tym kontekście trudno wyobrazić sobie działanie, którego beneficjentami będzie większa grupa ludzi, niż zachowania proekologiczne. Dbając o środowisko, które współdzielimy ze wszystkimi mieszkańcami planety, okazujemy szacunek wszystkim „współwłaścicielom”, także tym, których dziś jeszcze nie ma. I tym, których osobiście wychowujemy. Okazujemy także szacunek sobie samym, troszcząc się o swoją współwłasność – a to również cecha człowieka na poziomie.
- Konsekwentne życie w stylu eko z pewnością wymaga znacznego wysiłku i wypracowania wartościowych nawyków, jak planowanie posiłków, zakupów czy segregowanie odpadów. W efekcie jednak, poza wartością dla planety, uzyskujemy także cenny element wizerunku: wrażenie dobrego zorganizowania i planowego działania, które świetnie wspierają obraz świadomego, obytego w świecie człowieka.
- Nastawienie na ekologiczne życie wymaga bycia świadomym i na czasie – wszak co chwilę docierają do nas nowe informacje na temat naszego wpływu na środowisko i na temat konsekwencji używania przez nas takich czy innych surowców. A człowiek obyty towarzysko jest zawsze na bieżąco z tematami, które są ważne społecznie. Pozwala mu to nie tylko nawiązywać i prowadzić zgrabne small talki. Świadczy też o żywym umyśle i podnosi atrakcyjność towarzyską, nie tylko konwersacyjną. Nie wspominając już o fakcie, że zainteresowanie ekologią samo w sobie jest dowodem wrażliwości i empatii, a także przejawem kosmopolityzmu i świetnej orientacji w obowiązujących trendach.
- I na koniec mały akcent życzeniowy: człowiek dobrze wychowany sam jest eko, ale nie ocenia cudzej oszczędności i dbałości o środowisko. Nie agituje agresywnie i nie wytyka. Daje przykład, ale nie jest napastliwy i nie ocenia po pozorach. One zbyt często mylą. O takim, ot, przebieraniu się do kolacji przez arystokrację w czasach dwudziestolecia międzywojennego, zwykło się myśleć jako o burżuazyjnej fanaberii. Można się zdziwić, czytając poradniki dobrych manier z tamtego okresu. Ich autorzy zgodnie piszą, że przebieranie się do kolacji to świetny sposób na przedłużenie życia dziennych ubrań i… należyte wykorzystanie tych, które już nie są najnowszym krzykiem mody. Ich lekkie sfatygowanie nie było tak dotkliwie widoczne w sztucznym, wieczorowym świetle.
Please follow and like us: