Z asertywnością jest trochę jak ze sztuką retoryki. Zapytani, gdzie się przydaje, wymieniamy: politykę, negocjacje, wielkie biznesy. A na co dzień? Nieeee, no przecież wszyscy wymiatamy w asertywność!
…szczególnie na niedzielnym obiedzie u babci:
– Jeszcze kotlecika?
– Nie, babciu, pyszne, ale…
– Dobrze, nie musisz tak o linię dbać, nałożę ci.
– Nie, babciu, naprawdę, już się naja…
– Gdzie tam najadłeś! Sama skóra i kości. Byle zefirek cię zdmuchnie – patelnia z „kotlecikiem” żwawo rusza w naszą stronę.
– Ale ja…
– Nie ma ale. Raz w tygodniu cię widzę, to cię chociaż wykarmię porządnie!
Plask. „Kotlecik” wielkości skokochronu zasila Twój talerz. Znasz? Wszyscy znamy. Szczególnie w naszej kulturze okazywania miłości jedzeniem😊 Ale żeby od razu używać tu takich wielkich słów jak asertywność?
Gdzie z tym do babci?!
Asertywności nienajlepszy PR zrobiły pierwsze podręczniki na ten temat, tłumaczone na język polski w latach 90. Utarło się wtedy zgrabne i medialnie nośne określenie „asertywność to umiejętność mówienia nie” (nadal wysoka pozycja w podpowiedziach Google’a i nie tylko). A że często było to umiejscowione w kontekście biznesowym, to wspomniane „nie” musiało być supertwarde. Nieustępliwe. Nie znoszące sprzeciwu. W końcu miało warunkować biznesowy sukces, wizerunek, kształtowanie autorytetu, skuteczne zarządzanie zespołami…
No i gdzie tu z takim nieustępliwym, stanowczym „nie” do własnej babci czy mamy? Nie, no nie było miejsca w relacjach osobistych na tak rozumianą asertywność.
Lubisz disco polo?
Tak po prawdzie, to nigdzie nie powinno być na nią miejsca. Współcześnie asertywność definiuje się już także w języku polskim nieco bardziej adekwatnie. Bo asertywność to nie tylko odmawianie. To, w nowoczesnej psychologii „umiejętność wyrażania swoich myśli, uczuć i poglądów z zachowaniem własnych granic i przy poszanowaniu granic innych ludzi”.
Czyli, jeżeli towarzystwo, w którym się znajdujesz, jest „na nie” jeśli chodzi o disco polo, a Tobie akurat ten muzyczny gatunek odpowiada – umiesz śmiało, bez urazy i atakowania powiedzieć głośno: „A mi się akurat podoba” zamiast kisić to w sobie i wypatrywać dogodnej pory na coming out. Choć jeśli nie zgadzasz się z przeciwną opinią wyrażoną przez innych – na przykład wcale nie uważasz K-popu za zjawiskowy – potrafisz równie odważnie i taktownie zaprzeczyć peanom na jego cześć na forum. Czyli: asertywnie, w jednym i drugim przypadku.
A co ma asertywność do uprzejmości?
Im dłużej badam związki tych dwóch, tym bardziej jestem przekonana: bardzo dużo. Asertywność jest grzeczności potrzebna do tego, żeby ta była prawdziwą grzecznością. Nie usłużnością, potulnością, nie rozpłaszczaniem się ani „byciem miłym”. Człowiek z prawdziwą klasą zaczyna uprzejmość od siebie, czyli szanuje samego siebie, własne potrzeby i poglądy (patrz: „z zachowaniem własnych granic”). A w innych docenia różnorodność, zgodnie z podstawowymi zasadami systemu grzecznościowego (patrz: „przy poszanowaniu granic innych ludzi”).
To bardzo ważne, żeby w zachowaniach uprzejmych umieć skutecznie wyrażać swoje zdanie – w sposób taktowny i okazujący szacunek rozmówcy. Choćby nasze poglądy były skrajnie odmienne od siebie i/lub mocno niepopularne.
Niestety, to wcale nie takie proste. Rzadko kto z nas ma program asertywności wgrany od dzieciństwa. A zaimplementowanie go w dorosłości wymaga czasu i ćwiczeń. Co Ty na to, żeby zacząć od zaraz?