Zapisz się i odbierz rabat, czyli nibyprezenty
W czasach, gdy wszelkie drogi dotarcia do potencjalnego klienta najeżone są trudnościami w rodzaju RODO, na wagę złota jest klient, który przychodzi do firmy sam.
W czasach, gdy wszelkie drogi dotarcia do potencjalnego klienta najeżone są trudnościami w rodzaju RODO, na wagę złota jest klient, który przychodzi do firmy sam.
Niby każdy ma swoje, a wciąż nam mało. Zawsze chętnie wypowiemy się na temat cudzych. Nazwisk.
Najlepszy z mężów nazywa ją pieszczotliwie „czarną dziurą”. I coś w tym czułym przezwisku jest, bo niezależnie od rozmiaru, NIC nie można w niej znaleźć. To znaczy: nic, co akurat jest potrzebne. Cała reszta zawsze pod ręką.
Bo każdy z nas ma do dyspozycji osobistego asystenta. A że sezon urlopowy trwa, podrzucam kilka niby-oczywistości na temat autorespondera.
Uwielbiam publiczne przeprosiny. Głównie dlatego, że można je do woli analizować, podziwiać albo krytykować. Tym razem jednak perełka jest perełką z innego powodu.
Urzekający przykład komunikacji marketingowej spod znaku „strzał w kolano”.
Nie jestem zwolennikiem rozumienia dobrych manier jako systemu wiążącego człowieka w „ciasnym gorsecie obyczajów”. Zawsze to podkreślam. Zasady savoir-vivre’u mają ułatwić nam życie, pozwolić poczuć się swobodnie w każdej sytuacji – i to głównie staram się pokazać na blogu. A jednak…
Niedopałki rzucane na ulicę. To jest właśnie to, co w ułamku sekundy potrafi wyprowadzić mnie z choćby najbardziej szampańskiego nastroju.
Mały kartonik, a tyle o Tobie powie. Niezależnie od tego, czy go wręczasz, czy przyjmujesz.
Trzeba przyznać, że gafa redakcji kończy rok w prawdziwie wystrzałowy sposób.